16 marca 2014

Rozdział 4

Jak mówiłam rozdział się pojawi jakoś w weekend i o to jest! mam nadzieje, że jest dalszy sens pisania. liczę na wasze komentarze :))) miłego czytania!

przepraszam, za rozmieszczenie, ale mam coś z kompem i nie mogę tego poprawić.. ;/


 Damon:
O mały włos, a był bym teraz martwy. W ostatniej chwili złapałem lecący w moją stronę kołek. Spojrzałem się na niego, był zrobiony z ciemnego drewna i zdobił go wyryty na nim inicjał A.S. Kto to może być? Zastanawiałem się idąc w stronę wyjścia z tego tajemniczego lasu. Miałem oczy do okoła głowy i wyostrzony słuch.
 - I tak Cię znajdę i zabiję, takie istoty jak Ty nie mogą chodzić po tej ziemi.- Usłyszałem nagle i zacząłem biec w stronę domu Eleny znajdował się teraz najbliżej. Ktoś taki jak ja nigdy się nie boi, ale nie wiedziałem jak ten ktoś wygląda, czy jest tylko nędznym człowiekiem, czy wampirem. Muszę być teraz ostrożny.
 Stałem przed drzwiami zapukałem, ale nikt mi nie otworzył. Dziewczyna pewnie jeszcze śpi więc zacząłem walić z całej siły, no może nie dosłownie z całej siły. Waliłem jak na normalnego człowieka przystało. Nagle drzwi się uchyliły i ujrzałem zaspaną twarz Eleny.   
 - Co Ty tu robisz? - powiedziała patrząc się na mnie jakbym ją na czymś przyłapał.
 - Proszę Cię, Eleno wpuść mnie! - Byłem trochę zdenerwowany nie zawsze atakuje mnie "niewidzialny" morderca strzelający kołkami.
- Dobrze wejdź - Brunetka uchyliła szerzej drzwi. Rozejrzałam się jeszcze czy nikogo podejrzanego nie ma w okolicy i wbiegłem do domu.
- Wszystko w porządku Damonie? - Odwróciłem się w stronę Eleny, która teraz stała za mną. Miała na sobie krótkie szorty i jasną bluzeczkę z krótkim rękawkiem, a jej włosy były lekko potargane. Wyglądała zabawnie i uroczo. Uśmiechnąłem się w duszy do siebie.
- Tak, tak Eleno wszystko w porządku. - machnąłem ręką nie chciałem jej się teraz tłumaczyć, a tym bardziej kłamać. Nie mogłem jej powiedzieć "No wiesz byłem pijany, miałem też zamiar pożywić się na jakiejś dziewczynie, ale zaatakował mnie latający kołek wystrzelony przez "niewdzianego" mordercę wampirów i postanowiłem, że schowam się u Ciebie."
- Skoro tak twierdzisz. - obserwowała mnie, miałem wrażenie, że dalej będzie się wypytywać. - To może mi chociaż powiesz co Cię do mnie sprowadza? - powiedziała po czym skrzyżowała ręce.
- Stęskniłem się, po drugie chciałaś się znowu spotkać - posłałem jej jeden z czarujących uśmiechów. Znowu wyglądała jakbym ją na czymś przyłapał.
- Serio Damonie?! O tej porze postanowiłeś mnie odwiedzić! - Musiałem coś wymyślić.
- Wiesz wieczorami jestem bardzo, bardzo zajęty plus lubię poranne spacerki z pięknymi dziewczynami - spojrzałem na Elenę była lekko zarumieniona.
- Niech Ci będzie - powiedziała zrezygnowana. Kto by odmówił tak przystojnemu wampirowi.
- Usiądź na sobie na kanapie, a ja pójdę się ubrać- Ja powiedziała tak zrobiłem, choć wolałem pójść z nią.

Szliśmy w stronę Mystic Grilla stwierdziłem, że tam będzie bezpiecznie dla mnie i nit mnie nie zaatakuje.
Pogoda dopisywała, a Elena wyglądała niesamowicie. Ubrana była w letnią lawendową sukienkę, a jej kasztanowe długie włosy okrywały jej piękne zgrabne ramiona. Spojrzałem na jej szyję, pomyślałem o tym jakby to było składać na niej delikatne pocałunki złapałem się na tym, że nie pomyślałem o zanurzeniu swoich kłów.. Nie mógłbym jej skrzywdzić..

- Hej Damon bo się w końcu przewrócisz - wyrwała mnie z zamyśleń główna ich bohaterka.
- Hym? co mówiłaś Eleno?
- Mówiłam, że się w końcu przewrócisz - uśmiechnęła się, a ja się zatrzymałem.
- Czemu miałbym się przewrócić mam buta rozwiązanego? - spojrzałem się na swoje buty, ale były zawiązane z powrotem spojrzałem na Elenę, a ona się śmiała, aż nie mogła złapać powietrza. - Eleno! Nie śmiej się ze mnie tylko mi powiedz czemu miałbym się przewrócić - zirytowałem się trochę, a Elena dalej się śmiała - Dobra jeżeli mi nie powiesz o co chodzi, pójdę sobie.
- Tak się przypatrzyłeś na mnie, że nie zwracałeś uwagi jak idziesz - powiedziała rozbawiona. Teraz to ja się lekko zaczerwieniłem. Nie dość, że przyłapała mnie na przyglądaniu się jej to jeszcze zrobiłem z siebie debila. Nic nie powiedziałem tylko ruszyłem do przodu.
- Ej, Damon! Obraziłeś się? - nie odpowiedziałem jej i kierowałem się w stronę Grilla. - Damon nie udawaj, że mnie nie słyszysz! Odwróciłem się w jej stronę stała z spuszczoną głową zrobiło mi się jej szkoda pewnie pomyślała, że serio się obraziłem. Podbiegłem do niej.
- Eleno, przepraszam Cię chodź postawię Ci coś do jedzenia - Odwróciła się do mnie tyłem - Eleno naprawdę Cię przepraszam - stanąłem przed nią a ona miała smutny wyraz twarzy. Przytuliłem ją.
- Żartowałam... - powiedziała w moją kurtkę. Odsunąłem się do niej znowu była rozbawiona.
- Powtórz Eleno. - Co za dziewczyna jak można żartować z Damona Salvatore - Wiesz co Eleno ja myślałem, że naprawdę się na mnie obraziłaś.
- Żartowałam.. Przepraszam, chodź już do tego Grilla jestem trochę głodna.
- Chce buziaka i możemy iść - uśmiechnąłem się do niej, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Dobrze skoro ma to pomóc. - przybliżyła się bardziej do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję. - Powiedziałem pewny siebie, a brunetka przewróciła oczami. Ruszyliśmy dalej.

Wchodziliśmy już Do Mystic Grilla rozejrzałem się po pomieszczeniu i mój wzrok zatrzymał się na moim kochanym bracie. Jak byłem zadowolony tak teraz byłem strasznie wkurzony. Miałem ochotę podejść do niego i skręcić mu kark, a potem go torturować żeby mi powiedział czemu Elena ma związek ze zbliżającym się niebezpieczeństwem.

- Eleno może zabiorę Cię gdzieś za miasto? - Spytałem, a w duszy błagałem żeby się zgodziła.
- No dobrze. - Powiedziała, ale było już za późno na zmianę baru bo w naszą stronę szedł już Stefan...


CZYTANIE=KOMENTOWANIE

13 marca 2014

Rozdział 3.

 Hej! 3 rozdział dodałam szybciej, ponieważ po dzisiejszym spacerze z moją przyjaciółką byłam zrelaksowana i pełna weny! Więc musiałam się szybko zabrać za pisanie:))) Miłego czytania:):***
PROSZĘ O KOMENTOWANIE CHCE WIEDZIEĆ CZY KTOŚ TU JEST<3
Elena:
Ocknęłam się na ciemnym podwórku - leżałam na wilgotnej trawie. Nie przypominam sobie , żebym wychodziła z domu. Dokładnie pamiętałam, że Damon mnie odprowadził wzięłam prysznic i poszłam spać. Wolałabym, żeby ciocia Jenna mnie nie zobaczyła tutaj na dodatek w piżamie, w samym środku nocy. Poszłam więc w kierunku domu i nagle napłynęła gęsta mgła, zmieniając wygląd wszystkiego co mnie do okoła otaczało. Panowała głucha cisza, a światło księżyca oświetlało drzewa i nienaturalnie wydłużało ich cienie. Nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła, bez namysłu ruszyłam w głąb drzew i zarośli. Nie odczuwałam zimna, a ni strachu, który powinien we mnie teraz zagościć. Wciąż szłam. Im wyraźniej słyszałam wołający mnie głos, tym bardziej zmieniał się krajobraz wokół mnie. Może i to był ten sam las w którym bawiłam się z Jeremym w dzieciństwie, ale cienie wykrzywiały jego kształt i uczyniły go groźnym. Nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na zarośla w pobliżu ścieżki lub na to, że gałęzie drzew przypominają szpony potwora. Zaczęłam się bać.
Gdy wydawało mi się, że wołająca mnie osoba znajduję się tuż za rogiem, wołanie dobiegało moich uszów z innej strony. To było jak zabawa w kotka i myszkę. Miałam dość. Zaczęłam biec. Nagle zauważyłam prześwit między krzakami. Ruszyłam w tym kierunku. Gdy wyszłam na otwartą przestrzeń skąd pochodziła smuga światła, ujrzałam przed sobą gęstwinę pełną noży. Zaczęłam się wycofywać, niestety za mną znajdowało się to samo.  Od chwili, gdy się tu znalazłam, straciłam orientacje w terenie. Ściny zwężały się z każdym moim krokiem. Byłam w pułapce z której nie było wyjścia. Kątem oka zauważyłam mała szparkę między dwoma ścianami. Postawiłam wszystko na jedną kartę, wbiegłam z impetem w gęstwinę ostrych noży.
Gdy otworzyłam oczy, znalazłam się na pięknej polanie. Wokół mnie rozciągała się łąka z krzakami czerwonych róż. Niedaleko znajdowała się malutka rzeczka. Powoli wstałam i spojrzałam na siebie żeby sprawdzić jak bardzo jestem poraniona po bliskim spotkaniu ze ścianą pełną noży. Zdziwiłam się. To, co ujrzałam było niewiarygodne. Powinnam mieć rany na całym ciele, albo w ogóle powinnam być już zaginioną dziewczyną, która umarła w lesie obok domu. Ubrana byłam w zwiewną letnią sukienkę koloru purpury. Moje kasztanowe proste włosy swobodnie spływały po moich ramionach. Byłam zdziwiona. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś idzie w moim kierunku
- Eleno, skąd się tu wzięłaś? - Spytał mnie spokojny, ciepły męski głos.
Szybko się obejrzałam za siebie. Przede mną stał nie kto inny jak Damon. Ubrany był w dżinsy i czarną podkoszulkę. Miał boskie ciało i niesamowite rysy twarzy. Chodzący ideał, który na pewno nie będzie mną zainteresowany. Ukłonił się nisko, jak za dawnych czasów, Miał gęste czarne włosy i niebieskie jak morze oczy. Gdy spojrzałam w jego tęczówki, wydawało mi się jakbym w nich tonęła. Poczułam się bezradna i zdezorientowana.
- To ja powinnam się Ciebie spytać skąd ty tu się wziąłeś. - Powiedziałam lekko uśmiechając się do niego.
- Zadałem pierwszy pytanie, króliczku. - Odpowiedział. - Co Cię zagnało do jaskini lwa?
Stanęłam nieruchomo, bojąc się ruszyć. Damon w tym czasie przybliżył się do mnie i natarczywie przyglądał mi się. Poczułam, że robię się cała czerwona na twarzy.
- Dlaczego nazywasz siebie lwem? I dlaczego tu jesteś?
- Stęskniłem się, po drugie chciałaś się znowu spotkać. - powiedział oddalając się w kierunku małej rzeczki. Bezwiednie poszłam za nim.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Eleno, dlaczego tu jesteś?
- Sama nie wiem.. Byłam w niebezpieczeństwie, ale cudem znalazłam się tutaj.. - powiedziałam dość cicho. Jego twarz wykrzywił grymas. Po chwili powiedział szeptem myśląc, że go nie usłyszę.
- Przy mnie nic Ci nie groźni najdroższa.
Doszliśmy do rzeczki. Damon usiadł, stałam przez chwilę, po czym uczyniłam to samo. Siedzieliśmy obok siebie.
- Czyli mówisz, że stęskniłeś się za mną? - spytałam, kładąc się wygodnie na trawie.
- Owszem nawet bardzo się za Tobą stęskniłem. - Powiedział aksamitnym głosem.
- Mhm... - Mruknęłam, było mi dobrze, promienie słońca ogrzewały mnie. Kątem oka spojrzałam na Damona. Zrobił dokładnie to co ja, położył się obok mnie. Ruszyłam ręką i przypadkiem dotknęłam jego dłoni, a on mnie lekko za nią złapał. Poczułam lekki przyjemny dreszcz, który przeszedł mi po całym ciele.Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę. Nagle Damon wstał, a ja za nim.
-  Co się stało? - Spytałam.
- Chodź za mną. - uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy.
Staliśmy przed łąką pełną pełną róż, było one śliczne. Damon Wyciągnął rękę i urwał z pobliskiego krzaka czerwoną różę. Podał mi ją. Ostrożnie ujęłam łodyżkę rośliny. Miał jeden, pojedynczy kolec. Mój umysł nawiedziła myśl, przecież czerwona róża oznacza, miłość, namiętność oraz tęsknotę. Jednak szybko upchnęłam tę myśl na obrzeża mojej podświadomości.
- Dziękuję - Powiedziałam. Damon nie puszczał kwiatka i oboje wpatrywaliśmy się w różę, która była między nami. Ogarnęło mnie dziwne, a zarazem miłe uczucie. Damon przybliżył twarz do mojej i drugą ręką złapał mnie za policzek. Nasze usta dzieliły milimetry. Nagle usłyszałam walenie jakby do drzwi.
Zerwałam się z łóżka jak poparzona, przetarłam ręką zaspane jeszcze oczy. Rozejrzałam się do okoła i dopiero teraz dotarło do mnie, że to był tylko sen. Przez okno dostawały się promienie słońca, które lekko ogrzewały moją twarz. Znowu usłyszałam walenie do drzwi, które wcześniej wyrwało mnie z pięknego snu. Z nie chęcią wstałam z łóżka, wolałam położyć się spać i wrócić do tego przepięknego snu. Założyłam kapcie i zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi a przednimi stał Damon.
- Co ty tu robisz? - Powiedziałam zdziwiona. Przed chwilą mi się śnił, a teraz stoi przed moimi drzwiami.
- Proszę Cię, Eleno wpuść mnie! - Powiedział zdenerwowany i się odwrócił jakby kogoś wypatrywał.
- Dobrze wejdź. - Uchyliłam szerzej drzwi, a on nie wszedł tylko wbiegł.

12 marca 2014

Rozdział 2.

 Dziękuję wam za tak cenne uwagi i mam nadzieje, że ten rozdział wyszedł mi lepiej niż poprzedni. Miłego czytania:))

Damon:
Patrzyłem na Stefana jak na debila, kompletnie zwariował i jeszcze ta jego powaga w głosie, tylko dodać jeszcze tej strasznej muzyczki z horrorów.
- Stefan ten żart Ci się udał, co może się zdarzyć w Mystic Falls, przecież to spokojne miasto - zamyśliłem się. - No chyba, że mowa jest o mnie. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, gdyby ludzie potrafili czytać w myślach uchodziłbym, za jakiegoś zadufanego w sobie człowieka... Śmiem się poprawić, wampira.
- Damonie, cholera, ja nie żartuje! - Powiedział z podniesionym tonem, lubiłem kiedy mój brat się denerwował, był wtedy taki jaki powinien być wampir.
- Dobra Stefanie – Uniosłem ręce w geście pokoju. - Powiedzmy, że mógłbym Ci uwierzyć, ale powiedz mi kochany, czemu mam się przejąć tym, że w Mystic Falls stanie się coś złego? - Spojrzałem na niego, a on spojrzał na mnie, przez chwilę wydawało mi się, jakby nad czymś myślał, szukał powodu, który mnie przekona. Zrobił krok w moim kierunku i stanął przed mną po czym położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Może Bracie, ale nie jestem całkowicie pewny, że przekona Cię dziewczyna. - Mój brat przechodził samego siebie, nie spodziewałem się, że to właśnie on będzie mi proponował ”przekąskę”. Kiedyś wydawałoby mi się to prawdziwe, ale odkąd Lexi zmieniła go w wampira na diecie, nie skrzywdził by nawet mrówki.
- Przepraszam, że co Stefanie? - Zacząłem się śmiać, czułem się, jakbym oglądał dobrą komedię ze Stefanem w roli głównej, tylko popcornu brakowało. - Proponujesz mi ucztę, nie no, nie wierzę, wreszcie wybrałeś życie zgodnie ze swoją naturą. - Poklepałem go po ramieniu.
- Damonie nie mówię o dziewczynie na której będziesz mógł się pożywić. - Spojrzałem na niego pytająco, a on podszedł do barku i wyciągną z niego whisky po czym nalał sobie bursztynowy płyn do szklanki. - Mówiłem o pięknej brunetce, która jak pamiętam ma na imię Elena Gilbert. - Czy ja się właśnie się  przesłyszałem, czy z jego ust wypłynęło imię dziewczyny, która powoduje, że tracę zmysły.
- Co ma z tym wspólnego Elena? I kto Ci powiedział, że stanie się coś złego? - Teraz to ja postanowiłem się napić z trzeźwym umysłem nie przetrawiłbym tego, podszedłem do komody gdzie zostawiłem butelkę Burbonu. Nalałem sobie go do szklanki, ale nie potrzebnie bo jednym łykiem wypiłem całą zawartość butelki i wróciłem z powrotem na miejsce gdzie wcześniej stałem. Stefan stał bez ruchu z głupkowatym wyrazem twarzy. - Pytałem się, nie zamierzasz teraz ze mną o tym rozmawiać?
- Przez cały czas mi nie wierzyłeś i teraz jesteś skłonny do rozmowy? - Odwrócił się w stronę wyjścia posyłając mi wredny uśmieszek.
- Zabiję Cię jeżeli mi nie wyjaśnisz co ma z tym wspólnego Elena! - Wkurzyłem się.
- Nie zrobiłbyś tego, a wiesz dlaczego? Bo nie dowiedziałbyś się niczego, nie miałbyś od kogo. - Miał rację,nie lubiłem, kiedy ktoś ją miał. - A teraz zostawię Cie samego.
- Stefan! - W wampirzym tępię zniknął. - Idiota. - Powiedziałem do pustego pokoju, miałem ochotę się dobrze zabawić, a moje zachcianki nie mogą pozsotać nie spełnione. Postanowiłem poszukać czegoś dobrego na ząb, więc zabrałem ze sobą butelkę burbonu i wyszedłem z domu.
Szedłem chwiejnym krokiem po leśnej dróżce, byłem lekko pijany, ale nadal było mi mało. Przechyliłem butelkę i rozczarowałem się ani jedna kropla nie wypłynęła mi do buzi. Rzuciłęm więc nią obok, a ta rozbiła się o drzewo. Rozejrzałem się dookoła widziałem jedynie drzewa, krzaki nic interesującego. Poszedłem więc przed siebie podgwizdując sobie, nagle usłyszałem jakiś szmer dochodzący gdzieś z krzaków, komu by się chciało o tej porze hasać po lesie. Stałem tak jeszcze przez chwilę dokładnie się nasłuchując nic nie usłyszałem poza chodzącymi sarnami. Zrobiłem krok do przodu i znowu usłyszałem szmer, pobiegłem więc w kierunku skąd wydobywał się dźwięk. Stanąłem przed krzakiem z jagodami, rozejrzałem się, moją uwagę przykuły zdeptane jagody i jedna rękawiczka. Ktoś tu był, okrążyłem jeszcze roślinę i w momencie kiedy się zatrzymałem usłyszałem huk odwróciłem się, a w moim kierunku leciał kołek...

9 marca 2014

Rozdział 1

Jak mówiłam 3 komentarze i pierwszy rozdział.:))) Drugi rozdział dodam również jak pojawią się 3 komentarze chce wiedzieć po prostu czy mam dla kogo pisać:)) uwagi mile widziane już wam nie truję miłego czytania! :)))
Macie piosenkę żeby miło się czytało.  http://www.youtube.com/watch?v=GCdwKhTtNNw&noredirect=1
Damon.
Byłem taki głodny, spragniony krwi i przydarzyła mi się okazja chyba wszechświat mnie wielbi. Kiedy młode dziewczyny się nauczą żeby nie chodzić o tej porze i to jeszcze po lesie. Ale co mnie tak naprawdę to obchodziło. Śledziłem moją ofiarę, trochę się nią bawiłem. Piękny widok młoda niewiasta biegnąca po lesie, a na dodatek taka niezdarna bo upadła. Wykorzystałem to i ją złapałem od tyłu.
- Puść mnie! - zaczęła krzyczeć i szarpać się.- Dobra w sumie trochę mi się nudziło więc ją puściłem pobawię się jeszcze trochę.
- No skoro tak pięknie prosisz – Powiedziałem, a ona pobiegła przed Siebie krzycząc "zostaw mnie w spokoju proszę." Ta część zawsze mnie bawi, naiwne, głupie panny.
- Dobra Damonie koniec zabawy - Mówiłem do siebie i w try miga znalazłem się przed dziewczyną. Darła się, a mnie zaczęło to irytować.
- Przestań krzyczeć, głowa mi już pęka. - Złapałem ją za talię i przyciągnąłem do siebie obnażyłem moje kły już chciałem ją ugryźć, ale zatrzymałem się. Spojrzałem na nią, płakała. Kogoś mi przypominała.
- Wiesz co chyba to twój szczęśliwy dzień nie zamierzam Cię zabijać. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Chyba sobie żartujesz! - Krzyknęła.
- A to jednak chcesz żebym Cie zabił, te dzisiejsze nastolatki są takie niezdecydowane. - Moja twarz szybko zmieniła wygląd już miałem ją ugryźć, ale dziewczyna mi przerwała w duszy się uśmiechnąłem.
- Niee! Przestań! Puść mnie proszę! - Spojrzałem na nią. Cholera naprawdę mi kogoś przypominała.
- No niech pomyślę, dobrze, ale nie będziesz uciekać – Wpłynąłem na nią bo wiadomo puściłbym ją a ona by zaczęła uciekać, a szczerze już mi się nie chciało za nią biegać. Przyglądałem się jej jeszcze chwile i nagle mnie olśniło.
- Katherine czy to Ty?! - Nie mal, że to wykrzyczałem.
- Co ?! Jaka Katherine? - powiedziała przez łzy. Nie no albo usnąłem po dobrej imprezie albo nie wiem zwariowałem.
- To kim Ty jesteś w takim razie?
- Jestem Elena, Elena Gilbert! - Ups, właśnie zdradziłem kim tak naprawdę jestem przypadkowej osobie. A przecież jej teraz nie zabije tym bardziej, że wyglądała jak Katherine. Musiałem jakoś złagodzić sytuację.
- Nie bój się mnie nic Ci nie zrobię, po prostu szedłem za Tobą i się mnie wystraszyłaś nie będziesz pamiętać tego, że próbowałem Cię ugryźć. Jestem normalnym człowiekiem. - Znowu ją zahipnotyzowałem.
- Kim jesteś? i czego chcesz ode mnie? - Powiedziała już spokojnie, ale dalej chyba wystraszona była.
- Jestem Damon Salvatore - Uśmiechnąłem się czarująco....

Elena.

Co za idiota straszy dziewczynę o tej porze. Nie będę się z nim kłócić bo tak naprawdę nie wiem co zamierza ze mną zrobić.
- Więc Damonie, powiedz mi czemu szedłeś za mną cały ten czas?
- Tak piękna dziewczyna nie powinna chodzić sama o tej porze. – Widziałam jak się uśmiechnął nie powiem kolana ugięły się pode mną.
- Poradzę sobie, dziękuję. – Powiedziałam i ruszyłam do przodu. Chciałam jak najszybciej wziąć szybki prysznic i położyć się spać.
- Eleno nie daj się prosić pozwól mi się odprowadzić – Chyba tak łatwo się go nie pozbędę.
- Dobrze Damonie więc chodź. – O dziwo bardzo szybko znalazł się obok mnie. Cała drogę miałam wrażenie, że pożerał mnie wzrokiem. Ale chyba wcale mi to nie przeszkadzało.
- No to jesteśmy. – pokazałam mu ręką na biały dom, światła w domu na szczęście były zgaszone więc ominą mnie pytania cioci Jenny.
- Hym piękny dom.- teraz gdy padło na nas światło pobliskiej latarni zauważyłam, że jest przystojny. Ciemne włosy, niebiesko-zielone oczy, ostre rysy twarzy. Choć ubrany był cały na czarno, ale dodawało mu to uroku na pewno był marzeniem miliony kobiet.
- Kim jest Katherine? - Wyraz jego twarzy się zmienił gdy spytałam się o dziewczynę.
- Starą znajomą jesteś bardzo podobna do niej, pomyliłem Cię z nią zresztą nie ważne – znowu uśmiechnął się w ten swój dziwny sposób, podobało mi się to.
- Skoro tak – Chwilę patrzyliśmy się na siebie, coś iskrzyło między nami, chyba. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Będę już szła jestem trochę zmęczona.
- I trochę brudna. - Brunet pokazał na mnie palcem, faktycznie byłam brudna. Ciuchy nadawały się do wyrzucenia.
- Dobranoc Eleno. - Damon pocałował mnie w policzek, a lekki dreszcz przeszedł mi po ciele. Czułam jak poliki robią się czerwone. Patrzyłam jeszcze na niego jak odchodzi.
- Hej, Damon spotkamy się jeszcze? - Spytałam, bardzo chciałam jeszcze go spotkać coś mnie zafascynowało w nim.
- Może. - posłał mi ten czarujący uśmieszek. Może? To wszystko. Czyli tylko ja byłam nim zainteresowana. Coś zakuło mnie w sercu.

Byłam już w pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie te brudne ciuchy i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele. Tego było mi trzeba. Wzięłam żel, wtarłam go w moje ciało. Opłukałam się, sięgnęłam po ręcznik, starannie się wytarłam i ubrałam w piżamę.
Szybko znalazłam się w łóżku. Leżałam, ale nie mogłam usnąć. Myślałam o Damonie, był strasznie tajemniczy. Obiecuję, że dowiem się o nim czegoś i na pewno go zdobędę. Ziewnęłam i udałam się do krainy snów.

Damon.

Piękna Elena Gilbert. Już na pierwszy rzut oka było widać różnice po między nią a Katherine. Inaczej pachniała, inny ton głosu. Wydawała się dobra, aż za dobra. Miała coś w sobie co mnie do niej ciągnęło. Dość tego myślenia bo głodnieje od tego. Rozejrzałem się po okolicy, ale jedynie co zauważyłem to jakiegoś kota. Cóż przystojniaku dzisiaj musi Ci wystarczyć krew z torebki.
Postanowiłem wrócić do pensjonatu.
Wampirzym tempie znalazłem się w piwnicy i wyciągnąłem woreczek z krwią. Poszedłem do salonu. Było jakoś dziwnie cicho i spokojnie. Przelałem krew do szklanki w tym momencie usłyszałem jakiś huk. Odwróciłem się a drzwi były otwarte.
- Kto sobie robi jaja z mojej osoby, uprzedzam, że pożałujesz tego.- Mówiłem całkiem rozbawiony.
Jednak wolałem pozostać czujny. Rozejrzałem się do o koła niczego jednak nie dostrzegłem. Zacząłem sobie pogwizdywać i wypiłem zawartość szklanki. Wampirzym słuchem usłyszałem, że ktoś idzie w moim kierunku, odwróciłem się.
- Stefan. - Rzuciłem się na brata i przyparłem go do ściany. - Co za miła niespodzianka. Rozumiem rodzinna wizyta.
- Daruj sobie Damonie, nie wróciłem po to by się kłócić. - Nie powiem zaciekawiła mnie obecność młodszego brata, puściłem go. - To co Cię sprowadza do Mystic Falls?
-
Pierw Damonie powiedz co Ty tu robisz? - Spojrzał na mnie, stał prosto ze skrzyżowanymi rękoma.
- Interesy, nuda, i coś tam się jeszcze znajdzie. - Pomyślałem o Elenie, ale nie będę o niej mówił Stefanowi.- Teraz twoja kolej bracie albo inaczej pogadamy.
- Coś złego zdarzy się w
Mystic Falls...



Prolog.

Jestem tu nowa. Mam na Imię Sandra :) Jak widać po wyglądzie bloga jestem Team Delena, ale na wstępie szacunek do fanów Steleny mam. Będę tu pisać swoją własną wizję historii Damona i jego miłości do Eleny. trochę pozmieniam wprowadzę z czasem nowe postacie:)) ale na sam początek wstawię prolog jak się spodoba i będą chociaż trzy komentarze wstawię 1 rozdział oczywiście uwagi wasze są mile widziane:))) miłego czytania!


Elena.
Siedziałam przy barze bawiąc się pustą szklanka. Tak naprawdę nie chciałam tu być. 2 miesiące temu straciłam rodziców i omal sama nie zginęłam. Czuję się jakbym nie mogła się obudź z trwającego koszmaru.
Jedziemy, samochód wpada do wody, tata usiłujący wybić szybę.. ostatnia rzecz jaką widziałam to jego uśmiech. Sama też powinnam z nimi zginąć, ale obudziłam się na brzegu potem znowu straciłam przytomność.
- Hej, Elena co tak sama siedzisz?! - zamyśleń wyrwała mnie Bonnie, była już mocno wstawiona w końcu to jej urodziny, to był powód dla którego siedziałam w Grillu.
- Ja.. piłam drinka i myślałam sobie.. - nie musiałam kończyć bo przyjaciółka już mnie przytuliła dobrze wiedziała co chciałam powiedzieć. Było mi strasznie głupio w końcu to jej urodziny, ale nie panowałam nad swoimi emocjami.
- Tak mi przykro! - widziałam jak cisną jej się łzy do oczu pewnie to skutek wypitego alkoholu.
- Hej Bonnie nie powinnaś się tym zasmucać zwłaszcza kiedy jest twój dzień. Poradzę sobie - uśmiechnęłam się lekko. - Będę już szła chyba sama przesadziłam z tymi drinkami.
Przytuliłam się jeszcze raz do Bonnie i następnie poszłam się pożegnać z resztę przyjaciół.
Szłam sobie przez ulicę cichego, spokojnego Mystic Falls. Czułam jak mi się nogi plątały. Nie wiem czemu, ale wesoło mi było i nuciłam sobie jakąś piosenkę. Skręciłam w leśną drużkę bo tędy miałam szybciej do domu. Poczułam nagle lekki dreszcz, było zimno to pewnie dlatego. Rozejrzałam się do o koła siebie dla pewności, coś mi nie pasowało. Otaczała mnie mgła, a wcześniej jej nie było. Zaczęłam się trząść. Stałam tak jeszcze przez chwilę i ruszyłam do przodu, szłam szybkim krokiem. Wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, ale gdy się odwracałam nikogo za mną nie było. Przyśpieszyłam. Nagle usłyszałam jakiś śmiech. Zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam.
- Cholera - krzyknęłam do siebie zawsze droga którą szłam była krótka, a teraz wydawała się jakby nie miała końca. Znowu usłyszałam śmiech. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale w pewnym momencie się potknęłam. Podniosłam się i nagle coś mnie złapało od tyłu...