9 marca 2014

Rozdział 1

Jak mówiłam 3 komentarze i pierwszy rozdział.:))) Drugi rozdział dodam również jak pojawią się 3 komentarze chce wiedzieć po prostu czy mam dla kogo pisać:)) uwagi mile widziane już wam nie truję miłego czytania! :)))
Macie piosenkę żeby miło się czytało.  http://www.youtube.com/watch?v=GCdwKhTtNNw&noredirect=1
Damon.
Byłem taki głodny, spragniony krwi i przydarzyła mi się okazja chyba wszechświat mnie wielbi. Kiedy młode dziewczyny się nauczą żeby nie chodzić o tej porze i to jeszcze po lesie. Ale co mnie tak naprawdę to obchodziło. Śledziłem moją ofiarę, trochę się nią bawiłem. Piękny widok młoda niewiasta biegnąca po lesie, a na dodatek taka niezdarna bo upadła. Wykorzystałem to i ją złapałem od tyłu.
- Puść mnie! - zaczęła krzyczeć i szarpać się.- Dobra w sumie trochę mi się nudziło więc ją puściłem pobawię się jeszcze trochę.
- No skoro tak pięknie prosisz – Powiedziałem, a ona pobiegła przed Siebie krzycząc "zostaw mnie w spokoju proszę." Ta część zawsze mnie bawi, naiwne, głupie panny.
- Dobra Damonie koniec zabawy - Mówiłem do siebie i w try miga znalazłem się przed dziewczyną. Darła się, a mnie zaczęło to irytować.
- Przestań krzyczeć, głowa mi już pęka. - Złapałem ją za talię i przyciągnąłem do siebie obnażyłem moje kły już chciałem ją ugryźć, ale zatrzymałem się. Spojrzałem na nią, płakała. Kogoś mi przypominała.
- Wiesz co chyba to twój szczęśliwy dzień nie zamierzam Cię zabijać. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Chyba sobie żartujesz! - Krzyknęła.
- A to jednak chcesz żebym Cie zabił, te dzisiejsze nastolatki są takie niezdecydowane. - Moja twarz szybko zmieniła wygląd już miałem ją ugryźć, ale dziewczyna mi przerwała w duszy się uśmiechnąłem.
- Niee! Przestań! Puść mnie proszę! - Spojrzałem na nią. Cholera naprawdę mi kogoś przypominała.
- No niech pomyślę, dobrze, ale nie będziesz uciekać – Wpłynąłem na nią bo wiadomo puściłbym ją a ona by zaczęła uciekać, a szczerze już mi się nie chciało za nią biegać. Przyglądałem się jej jeszcze chwile i nagle mnie olśniło.
- Katherine czy to Ty?! - Nie mal, że to wykrzyczałem.
- Co ?! Jaka Katherine? - powiedziała przez łzy. Nie no albo usnąłem po dobrej imprezie albo nie wiem zwariowałem.
- To kim Ty jesteś w takim razie?
- Jestem Elena, Elena Gilbert! - Ups, właśnie zdradziłem kim tak naprawdę jestem przypadkowej osobie. A przecież jej teraz nie zabije tym bardziej, że wyglądała jak Katherine. Musiałem jakoś złagodzić sytuację.
- Nie bój się mnie nic Ci nie zrobię, po prostu szedłem za Tobą i się mnie wystraszyłaś nie będziesz pamiętać tego, że próbowałem Cię ugryźć. Jestem normalnym człowiekiem. - Znowu ją zahipnotyzowałem.
- Kim jesteś? i czego chcesz ode mnie? - Powiedziała już spokojnie, ale dalej chyba wystraszona była.
- Jestem Damon Salvatore - Uśmiechnąłem się czarująco....

Elena.

Co za idiota straszy dziewczynę o tej porze. Nie będę się z nim kłócić bo tak naprawdę nie wiem co zamierza ze mną zrobić.
- Więc Damonie, powiedz mi czemu szedłeś za mną cały ten czas?
- Tak piękna dziewczyna nie powinna chodzić sama o tej porze. – Widziałam jak się uśmiechnął nie powiem kolana ugięły się pode mną.
- Poradzę sobie, dziękuję. – Powiedziałam i ruszyłam do przodu. Chciałam jak najszybciej wziąć szybki prysznic i położyć się spać.
- Eleno nie daj się prosić pozwól mi się odprowadzić – Chyba tak łatwo się go nie pozbędę.
- Dobrze Damonie więc chodź. – O dziwo bardzo szybko znalazł się obok mnie. Cała drogę miałam wrażenie, że pożerał mnie wzrokiem. Ale chyba wcale mi to nie przeszkadzało.
- No to jesteśmy. – pokazałam mu ręką na biały dom, światła w domu na szczęście były zgaszone więc ominą mnie pytania cioci Jenny.
- Hym piękny dom.- teraz gdy padło na nas światło pobliskiej latarni zauważyłam, że jest przystojny. Ciemne włosy, niebiesko-zielone oczy, ostre rysy twarzy. Choć ubrany był cały na czarno, ale dodawało mu to uroku na pewno był marzeniem miliony kobiet.
- Kim jest Katherine? - Wyraz jego twarzy się zmienił gdy spytałam się o dziewczynę.
- Starą znajomą jesteś bardzo podobna do niej, pomyliłem Cię z nią zresztą nie ważne – znowu uśmiechnął się w ten swój dziwny sposób, podobało mi się to.
- Skoro tak – Chwilę patrzyliśmy się na siebie, coś iskrzyło między nami, chyba. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Będę już szła jestem trochę zmęczona.
- I trochę brudna. - Brunet pokazał na mnie palcem, faktycznie byłam brudna. Ciuchy nadawały się do wyrzucenia.
- Dobranoc Eleno. - Damon pocałował mnie w policzek, a lekki dreszcz przeszedł mi po ciele. Czułam jak poliki robią się czerwone. Patrzyłam jeszcze na niego jak odchodzi.
- Hej, Damon spotkamy się jeszcze? - Spytałam, bardzo chciałam jeszcze go spotkać coś mnie zafascynowało w nim.
- Może. - posłał mi ten czarujący uśmieszek. Może? To wszystko. Czyli tylko ja byłam nim zainteresowana. Coś zakuło mnie w sercu.

Byłam już w pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie te brudne ciuchy i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele. Tego było mi trzeba. Wzięłam żel, wtarłam go w moje ciało. Opłukałam się, sięgnęłam po ręcznik, starannie się wytarłam i ubrałam w piżamę.
Szybko znalazłam się w łóżku. Leżałam, ale nie mogłam usnąć. Myślałam o Damonie, był strasznie tajemniczy. Obiecuję, że dowiem się o nim czegoś i na pewno go zdobędę. Ziewnęłam i udałam się do krainy snów.

Damon.

Piękna Elena Gilbert. Już na pierwszy rzut oka było widać różnice po między nią a Katherine. Inaczej pachniała, inny ton głosu. Wydawała się dobra, aż za dobra. Miała coś w sobie co mnie do niej ciągnęło. Dość tego myślenia bo głodnieje od tego. Rozejrzałem się po okolicy, ale jedynie co zauważyłem to jakiegoś kota. Cóż przystojniaku dzisiaj musi Ci wystarczyć krew z torebki.
Postanowiłem wrócić do pensjonatu.
Wampirzym tempie znalazłem się w piwnicy i wyciągnąłem woreczek z krwią. Poszedłem do salonu. Było jakoś dziwnie cicho i spokojnie. Przelałem krew do szklanki w tym momencie usłyszałem jakiś huk. Odwróciłem się a drzwi były otwarte.
- Kto sobie robi jaja z mojej osoby, uprzedzam, że pożałujesz tego.- Mówiłem całkiem rozbawiony.
Jednak wolałem pozostać czujny. Rozejrzałem się do o koła niczego jednak nie dostrzegłem. Zacząłem sobie pogwizdywać i wypiłem zawartość szklanki. Wampirzym słuchem usłyszałem, że ktoś idzie w moim kierunku, odwróciłem się.
- Stefan. - Rzuciłem się na brata i przyparłem go do ściany. - Co za miła niespodzianka. Rozumiem rodzinna wizyta.
- Daruj sobie Damonie, nie wróciłem po to by się kłócić. - Nie powiem zaciekawiła mnie obecność młodszego brata, puściłem go. - To co Cię sprowadza do Mystic Falls?
-
Pierw Damonie powiedz co Ty tu robisz? - Spojrzał na mnie, stał prosto ze skrzyżowanymi rękoma.
- Interesy, nuda, i coś tam się jeszcze znajdzie. - Pomyślałem o Elenie, ale nie będę o niej mówił Stefanowi.- Teraz twoja kolej bracie albo inaczej pogadamy.
- Coś złego zdarzy się w
Mystic Falls...



Prolog.

Jestem tu nowa. Mam na Imię Sandra :) Jak widać po wyglądzie bloga jestem Team Delena, ale na wstępie szacunek do fanów Steleny mam. Będę tu pisać swoją własną wizję historii Damona i jego miłości do Eleny. trochę pozmieniam wprowadzę z czasem nowe postacie:)) ale na sam początek wstawię prolog jak się spodoba i będą chociaż trzy komentarze wstawię 1 rozdział oczywiście uwagi wasze są mile widziane:))) miłego czytania!


Elena.
Siedziałam przy barze bawiąc się pustą szklanka. Tak naprawdę nie chciałam tu być. 2 miesiące temu straciłam rodziców i omal sama nie zginęłam. Czuję się jakbym nie mogła się obudź z trwającego koszmaru.
Jedziemy, samochód wpada do wody, tata usiłujący wybić szybę.. ostatnia rzecz jaką widziałam to jego uśmiech. Sama też powinnam z nimi zginąć, ale obudziłam się na brzegu potem znowu straciłam przytomność.
- Hej, Elena co tak sama siedzisz?! - zamyśleń wyrwała mnie Bonnie, była już mocno wstawiona w końcu to jej urodziny, to był powód dla którego siedziałam w Grillu.
- Ja.. piłam drinka i myślałam sobie.. - nie musiałam kończyć bo przyjaciółka już mnie przytuliła dobrze wiedziała co chciałam powiedzieć. Było mi strasznie głupio w końcu to jej urodziny, ale nie panowałam nad swoimi emocjami.
- Tak mi przykro! - widziałam jak cisną jej się łzy do oczu pewnie to skutek wypitego alkoholu.
- Hej Bonnie nie powinnaś się tym zasmucać zwłaszcza kiedy jest twój dzień. Poradzę sobie - uśmiechnęłam się lekko. - Będę już szła chyba sama przesadziłam z tymi drinkami.
Przytuliłam się jeszcze raz do Bonnie i następnie poszłam się pożegnać z resztę przyjaciół.
Szłam sobie przez ulicę cichego, spokojnego Mystic Falls. Czułam jak mi się nogi plątały. Nie wiem czemu, ale wesoło mi było i nuciłam sobie jakąś piosenkę. Skręciłam w leśną drużkę bo tędy miałam szybciej do domu. Poczułam nagle lekki dreszcz, było zimno to pewnie dlatego. Rozejrzałam się do o koła siebie dla pewności, coś mi nie pasowało. Otaczała mnie mgła, a wcześniej jej nie było. Zaczęłam się trząść. Stałam tak jeszcze przez chwilę i ruszyłam do przodu, szłam szybkim krokiem. Wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, ale gdy się odwracałam nikogo za mną nie było. Przyśpieszyłam. Nagle usłyszałam jakiś śmiech. Zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam.
- Cholera - krzyknęłam do siebie zawsze droga którą szłam była krótka, a teraz wydawała się jakby nie miała końca. Znowu usłyszałam śmiech. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale w pewnym momencie się potknęłam. Podniosłam się i nagle coś mnie złapało od tyłu...