17 października 2014

Rozdział 6 i Rozdział 7

Hej! Postanowiłam jednak, że wstawię 6 rozdział. Mam dużo weny i jakoś ciężko mi zrezygnować z pisania. Mam nadzieję, że jednak ktoś to przeczyta! Będę dodawać rozdziały w każdy piątek. A teraz dodam 2 rozdziały trzeba trochę nadrobić. :)



Elena

Szłam w kierunku domu Bonnie i myślałam o Damonie. Był bardzo tajemniczy, a mnie zastanawiało to dlaczego część mnie pragnęła odkryć co on ukrywa. Wiem jedno na pewno odkryję jego tajemnicę! 
Zapukałam do drzwi Bonnie, ale nikt mi nie otwierał. - Co jest do cholery? - Zastanawiałam się, przecież miała być w domu. Złapałam za klamkę, a drzwi były otwarte, przestraszyłam się. Przekroczyłam próg drzwi przyjaciółki i od razu poczułam unoszący się zapach cynamonu w powietrzu. - Może Bonnie piecze ciasto i usnęła, ale to do niej nie podobne.- Pomyślałam i biegiem ruszyłam w stronę jej pokoju. Obraz jaki zastałam sprawił, że zaczęłam się śmiać. Kto by pomyślał Bonnie siedząca przed jakąś dużą księgą, obok niej są jakieś małe miseczki z których na pewno unosi się zapach cynamonu, a ona sama miała zamknięte oczy i mówiła coś pod nosem. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
- Elena! Co ty tutaj robisz?! - Spojrzała na mnie wystraszona. Złapałam oddech, miała bardzo poważną minę jakbym zobaczyła coś czego nie powinnam. 
- Byłyśmy umówione nie pamiętasz? - Spojrzałam na nią. - Przepraszam, że tak wtargnęłam, ale drzwi były otwarte i wystraszyłam się, że coś Ci się stało. - Spuściła głowę w dół po czym spojrzała na mnie.
- Nic się nie stało Eleno, pewnie sama bym tak zareagowała. - Uśmiechnęła się, a ja odpowiedziałam tym samym. Usiadłam koło niej, byłam bardzo ciekawa co przyjaciółka robiła.
 - Powiesz mi co robisz? - Spytałam. Bonnie nic nie mówiła, siedziała patrząc się raz na mnie raz na książkę.
- Dobrze, ale obiecaj mi, że nikomu nic nie powiesz i to będzie nasza tajemnica, dobrze? - Miała dość poważny ton. 
- A Caroline? Wiesz, że będzie zła jak się dowie, że coś przed nią ukrywałyśmy.
- Ona na razie nie musi wiedzieć, a teraz mnie słuchaj. To było jakoś rok temu. Wróciłam do domu, a moja babcia poprosiła mnie żebym na chwilę przyszła.

************
Rok wcześniej.

Bonnie

W końcu wróciłam do domu. Długi weekend stał otworem przede mną. Miałam zamiar iść na imprezę z Eleną i Caroline. Odłożyłam torbę i zeszłam na dół do kuchni byłam bardzo głodna. Otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam z niej sok pomarańczowy i Jogurt morelowy. Otworzyłam wieczko i nagle usłyszałam głos mojej babci.
- Bonnie możesz przyjść. 
- Tak babciu już idę.- Wzięłam Jogurt i łyżkę i skierowałam się w stronę salonu. 
- Usiądź dziecko obok mnie. - Miała poważną minę, zaczynałam się trochę bać. Usiadłam jak prosiła.
- Tak babciu co się stało?
- Masz już 17 lat więc powinnaś wiedzieć, że to będzie dla Ciebie ciężki okres w twoim życiu.
- Babciu co Ty mówisz jak ciężki okres w życiu, coś Ci jest? - Wystraszyłam się i to poważnie.
- Nie, nie wnusiu. Pochodzisz z Salem, tak jak twoje przodkinie. Każda dziewczyna z naszego rodu zostaję wiedźmą. - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Odłożyłam Jogurt na stół którego i tak już bym nie przełknęła... Cholera co ona do mnie mówiła, jaka wiedźma. Chociaż część mnie jej wierzyła. Od pewnego czasu mam jakieś dziwne wizje, czuję jakiś przypływ energii, raz nawet świeczka się zapaliła kiedy przeszłam obok niej, ale gdzie ja wiedźmą! Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, a nie w realnym świecie!
- Babciu czy Ty dobrze się czujesz? - Babcia złapała mnie za rękę.
- Widzisz ten ołówek? Który leży przed Tobą? 
- Tak.
- To teraz skup się na nim i spraw żeby uniósł się do góry - Moja babcia jest nie normalna, zawsze wydawała mi się trochę inna, ale teraz przeszła samą siebie.
- Nie babciu to jest głupie, idę się naszykować widzę się dzisiaj z Elena i Caroline. - Puściłam jej rękę i wstałam. Ruszyłam w stronę schodów.
- Bonnie czekaj, spójrz. - Odwróciłam się a ołówek unosił się w górze. Faktycznie myślałam o nim... To było zbyt ciężkie dla mnie...


*********
Elena.
Patrzyłam na Bonnie z niedowierzaniem. Ona wiedźmą..
- I tak po prostu Ci o tym powiedziała? Wiem Bonnie to dziwne jesteś moją przyjaciółką, ale ciężko mi uwierzyć - Bonnie spojrzała się na mnie i uśmiechnęła. Wstała i poszła na chwilę do komody stojącej pod oknem.
- Tak, tak po prostu mi o tym powiedziała jakby było to normalne. Wiem, że ciężko Ci uwierzyć bo sama w to nie wierzyłam. - Wróciła z jakimś pudełeczkiem. - Wstań Eleno - Poprosiła. Wstałam byłam ciekawa co chce zrobić. Otworzyła pudełko i w okół nas rozsypała płatki róż. - A teraz złap mnie za rękę i zamknij oczy.. - Zrobiłam to o co poprosiła. Słyszałam tylko jak coś mruczy pod nosem. - Otwórz oczy Eleno. - Kiedy otworzyłam oczy w górze unosiły się płatki róż. Poruszały się jakby własnym rytmem.. Matko teraz jej wierzyłam moja przyjaciółka jest wiedźmą..
- Boże Bonnie to jest piękne! Obiecuję, że nikomu nie powiem! - Przytuliłam przyjaciółkę. 

_________________
Rozdział 7

Damon :

Kierując się w stronę pensjonatu myślałem o tym co się może stać.. Nie dawało mi to spokoju. Biedna Elena jej życie ulegnie zmianie, a ja nic na razie nie mogę z tym zrobić.. Mam nadzieje, że Stefan w końcu mi wyjaśni co się dzieje. 
Wyciągnąłem klucz od drzwi, ale wyprzedził mnie Stefan i mi je otworzył. - Cholerny wampirzy słuch. - Powiedziałem sam do siebie. Gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Witaj mój jedyny Bracie, polać Ci czegoś? - Spytał, a mnie już zaczynał denerwować.
- Nie przejdźmy od razu do rozmowy, bo znowu coś wymyślisz i mi uciekniesz. - Posłałem mu ironiczny uśmiech. 
- No dobrze Damonie.- Po jego minie mogłem wyczytać, że sam jest zdenerwowany. Mam nadzieje, że w tej sytuacji będzie po mojej stronie.
- Pamiętasz jak ostatni raz widzieliśmy się parę miesięcy temu. - Pamiętałem to. Dziewczyny, Las Vegas. To był raj dla moich wampirzych kubeczków smakowych.
- Ciężko nie zapomnieć Stefanie. - Uśmiechnąłem się i jednak nalałem sobie szklankę mojego ulubionego alkoholu. - Kontynuuj. 
- Siedziałem w w jakimś barze i piłem whisky i usłyszałem jak ktoś powiedział, że Katherine jednak żyje.
- Co Ty gadasz ?- Byłem co raz bardziej ciekawy tego co Stefan może wiedzieć.
- Sam nie wierzyłem w to co usłyszałem. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej bo przecież jak dobrze pamiętam to zginęła w porzaże zresztą sam dobrze wiesz o czym mówię. - Faktycznie wiedziałem, sami ze Stefanem tam byliśmy. Przechyliłem szklankę i wypiłem cała jej zawartość. 
- No dobrze postanowiłeś się czegoś dowiedzieć ii co dalej bracie.
- Na drugi dzień wybrałem się do mieszkania Davida wampira, który zbiera informacje na temat wszystkich wampirów minionych dekad, lat, miesięcy.. Faktycznie miał informacje na temat wszystkich wampirów. Spytałem się go czy ma coś na temat Katherine Pierce, zdziwił się na początku, ale po chwili dał mi jakąś teczkę. Otworzyłem ją i tam było dosłownie wszystko na jej temat, ale ostatnia strona mnie zaciekawiła. Pisało tam, że wampirzyca jednak żyje i mieszka w Mystic Falls. - Ciężko mi było przetrawić to co do mnie Stefan mówi, nalałem sobie ponownie szklankę burbonu.- Jedna rzecz mnie jednak zmyliła pisało tam, że mieszka z nie jaka Jenną, rodzicami i Jeremym chłopakiem, który podaje się za jej brata. - Na wspomniane imię brata Eleny zachłysnąłem się trunkiem.
- Czekaj, czekaj! Jeremy to brat Elen! - Powiedziałem jak oparzony.
- Wiem Damonie. Daj mi skończyć. - Kiwnąłem głową żeby mówił dalej. - Zastanawiałem się po co by miała udawać kogoś kim nie jest. Spytałem jeszcze Davida czy ma coś więcej na jej temat. Powiedział, że nie, ale obiło mu się o uszy, że wiadomość o żyjącej Katherine Pierce wzbudziło zainteresowanie u nie jakiego Klausa pierwszego wampira.
- Jak wzbudziło jego zainteresowanie? 
- David mówi, że Klaus od zawsze jej ściga, że albo chce ją zabić albo jest mu do czegoś potrzebna. - Na te słowa zaczęło się coś we mnie gotować. - Postanowiłem więc, że wybiorę się do naszego rodzinnego miasta i sprawdzę Katherine. David dał mi jej adres zamieszkania, adres jej szkoły. Kiedy byłem przed domem Katherine było już dość ciemno, ale w domu paliły się światła wytężyłem swój słuch i słyszałem rozmowę dwóch kobiet. Jedna mówiła, żeby Jeremy posprzątał, a druga mówiła, że idzie się położyć i miała barwę głosu Katherine więc kierowałem się za jej oddechem. W jednym pokoju na górze zapaliło się światło, ale nie mogłem sprawdzić czy to faktycznie Katherine. Poczekałem do rana. Rano przyszła jakaś ciemno skóra dziewczyna i zapukała do drzwi i kiedy drzwi się uchyliły serce mi skoczyło do gardła ujrzałem Katherine... Ale szybko się ocknąłem kiedy dziewczyna powiedziała do niej "Cześć Eleno! Gotowa do szkoły?" - Ze złości zgniotłem szklankę ręką.
- Jak to "Cześć Eleno" Chcesz mi przez to powiedzieć, że ktoś wziął Elenę za Katherine?! - Byłem taki zły. Zaczynałem się bać o Elenę. Wyglądała jak Katherine i przez to groziło jej niebezpieczeństwo. Nie mogłem jednak tego pojąć. - Stefan mów dalej.
- Śledziłem ją przez nie cały miesiąc żeby dowiedzieć się czy to faktycznie Katherine. Dziewczyna jednak nie była naszą Katherine. Elena ma zupełnie inny charakter niż Kath. Ma inny styl życia, ubierania i są dla niej ważne inne wartości. Sam nie mogłem tego pojąć jak zwykła dziewczyna może być podobna do Katherine. 
- Stefan, ale dalej nie pojmuję co może stać się Elenie. Cholera żeby Katherine za grobu nawet nam wykręcała numery! - Krzyknąłem.
- Właśnie próbuję zmierzyć do tego. Jak mówiłem śledziłem ją miesiąc i pod sam koniec dziewczyna wybrała się na imprezę z przyjaciółkami. Też się tam wybrałem, ale starałem się nie zwrócić na siebie uwagi. Po godzinie siedzenia tam wyczułem obecność innego wampira. Zareagowałem jak najszybciej się da i dopadłem go. Twierdził, że nic mi nie powie, ale wsadziłem rękę pod jego mostek i zagroziłem, że wyrwę mu serce jak nic mi nie powie. Szybko zmienił zdanie i zaczął gadać. Powiedział, że pracuję dla Klausa i ma utrzymać Katherine przy życiu bo będzie potrzebna Klausowi. Zdenerwowałem się i wyrwałem mu serce w ten sposób Klaus by się niczego nie dowiedział.
- Czego ten Kalus chce od Eleny Stefan?! - Chodziłem jak opętany. Nie wiedziałem co mam zrobić życie niewinnej dziewczyny ulegnie natychmiastowej zmianie. Nie pozwolę na to żeby coś jej się stało za wszelką cenę będę jej chronił. 
- Sam tego do tej pory nie wiem, ale kiedy zabiłem tego wampira wydawało mi się, że pozbyłem się problemu, ale jednak się myliłem. Kiedy wracała do domu.. Jechała z rodzicami autem i miała wypadek. Samochód wpadł w poślizg i z mostu wpadł do rzeki.. Biegłem w jej kierunku żeby ich ratować, ale ktoś skręcił mi kar. Kiedy się ocknąłem leżałem gdzieś pod drzewem. Ale pierwsze co zrobiłem sprawdziłem czy dziewczyna żyje. Dobiegłem jak najszybciej do jej domu. Stałem pod nim i słyszałem płacz...Jakaś kobieta mówiła, że jutro będzie pogrzeb, a chłopak zakładam, że to był Jeremy ze złości czymś rzucił o podłogę. Ale dalej nie słyszałem głosu Eleny. Na drugi dzień wybrałem się na pogrzeb. Ulżyło mi kiedy ją ujrzałem.. Kładła kwiaty na grobie i była w ciężkim stanie. Zmarli jej rodzice, więc na pewno ktoś kto pracuję dla Klausa dopilnował tego żeby nic jej się nie stało.
Czułem jak coś rozrywa mnie od środka... Zabiję każdego kto się do niej zbliży... Piekło w życiu już jej się zaczęło, straciła rodziców. 
- Stefan musimy coś zrobić nie mogę pozwolić żeby coś jej się stało! - Stefan chodził w tą i z powrotem.

- Mam plan.. ale trzeba go włączyć w życie już teraz....


Proszę o komentarz i opinie! 

16 października 2014

Proszę o przeczytanie!

Cześć! Pracuję nad 6 rozdziałem, ale nadal nie wiem czy coś dodawać. Wiem ostatnio wgl nic nie dodaje, mam dużo na głowie College i inne sprawy... Naprawdę chciałabym wiedzieć czy pisać dalej czy odpuścić... Liczę na was i proszę o komentarze jeżeli będzie ich w miarę dużo napiszę kiedy dodam 6 rozdział :))) 

23 sierpnia 2014

Rozdział 5


Trochę mnie nie było.. przeprowadzka do Anglii i inne rzeczy które mi przeszkadzały żeby dodać kolejną notkę... dodam 5 rozdział i proszę o jakie kolwiek opinie nawet te złe. Muszę po prostu wiedzieć czy faktycznie dalej prowadzić bloga czy dać sobie spokój :)) A teraz miłego czytania! ;* a tu tak daję piosenkę jeszcze na dzisiejszy dzień https://www.youtube.com/watch?v=wjYU6ma4-lc

Stefan:
Siedziałem przy barze pijąc whisky z lodem myśląc o tym jak dogadać się z Damonem. W Mystic Falls niebawem miało stać się coś złego, a ja, Damom i niejaka Elena mieliśmy z tym związek. Spojrzałem na barmana po czym go zawołałem. Blondyn szybko podszedł do mnie.
- Hm? rozumiem, że podać to samo? - Powiedział blondyn o niebieskich oczach, na plakietce miał napisane Matt Donavan.
- Nie, dziękuję zastanawiam się czy znasz może Elenę Gilbert? - Chłopak dziwnie się na mnie spojrzał. Podszedł do drugiego barmana, który wycierał szklanki i za chwilę wrócił do mnie.
- Tak, znam ją, to moja przyjaciółka - Zaskoczył mnie jednak w duszy się ucieszyłem, że miałem od kogo dowiedzieć się gdzie teraz może się znajdować dziewczyna.
- A może wiesz gdzie ją teraz znajdę? - Spytałem, a chłopak się uśmiechnął. Za bardzo nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Tak właśnie weszła do Grilla - Odwróciłem się w kierunku drzwi i serce momentalnie poskoczyło mi do gardła. Wyglądała jak Katherine, ale na pierwszy rzut oka się różniły. Elena miała proste włosy, jaśniejszą karnację wyglądała na silna i pewną siebie dziewczynę. Katherine zaś jak dobrze pamiętam miała falowane włosy, ciemniejszą karnację była bardziej kobieca i delikatna, ale to może przez te sukienki, które w tamtych czasach się nosiło.
Elena stała z Demonem więc nie zanosiło się na jedną z poważnych rozmów pomiędzy mną, a bratem. Ruszyłem w ich kierunku.
- Witaj Damonie.. - Uśmiechnąłem się do niego, a on posłał mi jeden ze swoich głupkowatych uśmieszków.
- Stefan jak miło Cię widzieć. - Wyczułem ironię płynącą z jego ust, cały Damon. Spojrzałem na Elene naprawdę twarz miała jak Katherine, ale nie mogłem tego pojąć.
- To wy się znacie - Spytała nagle brunetka.
- No Damonie nie przedstawisz mnie swojej towarzyszce? - Uśmiechnąłem się do dziewczyny, a ta odpowiedziała tym samym.
- Eleno poznaj mojego młodszego brata Stefana..- Powiedział z niechęcią, a ja podałem jej rękę.
- Cześć miło mi Cię poznać Stefanie - miała ciepłą barwę głosu wydawała się być przyjazną osobą. Zaczynało mi się robić żal dziewczyny, że niebawem jej spokojne życie ulegnie zmianie. Spojrzałem na nich ostatni raz, przed oczami miałem Damona i Katherine stojących przed wejściem do rezydencji Salvatorów witających mnie i ojca. Ta wizja zaczęła mnie irytować.
- Wiecie co nie będę wam przeszkadzał - powiedziałem do nich, na twarzy Damona malowała się złość wiedziałem, że się wkurzy przecież chciał skończyć naszą rozmowę. Nie teraz bracie, nie teraz pomyślałem.. i wyszedłem z baru.
Damon:
Byłem strasznie wkurzony, nie wierze, że znowu zniknął nie mówiąc gdzie będzie. Jak ja mam się czego kolwiek dowiedzieć, idiota!
- Damon wszystko w porządku? - Usłyszałem głos Eleny i trochę się uspokoiłem. Jednak po głowie zaczęły chodzić mi inne rzeczy. Zaczynałem żałować, że tamtej nocy nie kazałem jej całkowicie o mnie zapomnieć.. Wprowadziłem w jej życie bałagan choć jeszcze nie była tego świadoma, a teraz może czekać ją piekło o którym do końca nawet ja nic nie wiem, cholera! Czułem się bezradny.. - Domon może chcesz wrócić do domu i porozmawiać?
- Nie Eleno jest wszystko okej. - uśmiechnąłem się do niej starałem się żeby uśmiech był jak najbardziej przekonywujący.
- To chodź zajmiemy miejsca, chyba, że chcesz przez resztę dnia stać przy drzwiach - zaśmiała się. Była niesamowicie wspaniała dziewczyną, co ja taki wampir mogę jej dać, nic..
- Dobrze - odpowiedziałem i poszedłem za Eleną. Usiedliśmy przy stoliku, który stał obok okna. Usiadłem i rozejrzałem się po barze. Nie było w sumie, aż tak tłoczno pewnie to dlatego, że nie było jeszcze nawet południa.
- Hej Matt - Krzyknęła Elena, i machnęła ręką, spojrzałem na nią pytająco. -Spokojnie Damon wołałam Matta, mojego przyjaciela pracuje tutaj. - Nie powiedziałem nic tylko się uśmiechnąłem i spojrzałem za okno. Moją uwagę przykuł mężczyzna, który patrzył dosłownie w moją stronę. Przetarłem oczy spojrzałem jeszcze raz w to samo miejsce, ale nikogo już tam nie było.
- Cześć Eleno! - drgnąłem na głos mężczyzny, który właśnie stanął przy naszym stoliku.
- Jeremy, a gdzie Matt? - Spytała Elena.
Powiedział żebym ja Cię obsłużył musiał iść na zaplecze odebrać towar.- Dobra Matt to jej przyjaciel, a Jeremy to kto?
- A właśnie Damon Jerrmey to mój brat - uśmiechnęła się, a chłopak podał mi rękę.
- Dobra to co wam podać? - nie miałem za bardzo na nic ochoty, ale jedną rzeczą nigdy nie pogardzę.
- Ja poproszę szklankę Burbonu - powiedziałem, a Elena dziwnie się na mnie spojrzała. - No co jestem pełnoletni - Uśmiechnąłem się.
- Okej, no to ja poproszę porcję małych frytek i sok pomarańczowy - Czy ona zamierzała się najeść porcją małych frytek? Dzisiejsze dziewczyny naprawdę nie wiedzą co to porządnie śniadanie.
- Już się robi - rzucił chłopak i zniknął gdzieś.. prawdopodobnie udał się do kuchni. Parę minut później wrócił z moją szklanką Burbonu i z frytkami Eleny.
Gdy Elena skończyła jeść, a ja wypiłem dwie szklanki swojego ulubionego alkoholu poszliśmy do parku.
- Damonie powiesz mi co się dzieję - zaskoczyła mnie myślałem, że nie będzie dalej drążyła tego tematu.
- A co ma się dziać Eleno? - uśmiechnąłem się do niej, a ona nic nie odpowiedziała tylko przewróciła oczami. I w pewnym momencie się zatrzymała.
- Wiesz co Damon my tak naprawdę się nie znamy - zdziwiłem się bo zmieniła temat za bardzo nie rozumiałem o co może jej chodzić.
- Więc dlatego spędzamy dzisiejszy dzień i każdy następny spędzimy razem żeby choć trochę się poznać. - złapałem ją za rękę, drgnęła po czym zabrała dłoń.
- Nie chodzi mi o to Damonie, tylko my się nie znamy i nie dziwię się, że nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje. - Posmutniała.. Jasne, że chce Eleno, ale teraz nie mogę zrzucić tego na Ciebie.. Pierw sam się muszę czegoś dowiedzieć, pomyślałem.
- Eleno - Stanąłem przednią i spojrzałem prosto w oczy - Ufam Ci, przez te 2 godziny które teraz razem spędziliśmy mogę powiedzieć, że jestem wstanie obdarzyć Cię zaufaniem. - Naprawdę tak było nie znałem jej dobrze, ale czułem, że mogę jej ufać. Brunetka nic nie powiedziała tylko usiadła na ławce i spuściła głowę w dół. Wyglądało to, jakby przyglądała się swoim butom.. - A żeby Ci to udowodnić powiem Ci, że chodzi o mojego brata. - Elena podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej brązowe oczy zaczęły się świecić wyglądała jak dziecko, któremu udało się wygrać.
- A co z nim nie tak? - Spytała. Za bardzo nie wiedziałem co jej powiedzieć żeby nie wspominać jej o całej prawdzie. Postanowiłem więc, że powiem jej mała część mojej i jego historii..
- Po śmierci naszych rodziców - na te słowa znowu posmutniała, złapałem ją za rękę tym razem jej nie zabrała. - Nasze relacje nie były przyjemne często się kłóciliśmy, więc któregoś razu po prostu wyjechał i nie miałem z nim kontaktu, aż do wczoraj. - ścisnęła moją rękę dając mi przy tym znak, że jest ze mną, było mi źle, że znowu musiałem ją po części okłamać.
- Cieszę się, że mi to powiedziałeś. - Przytuliła mnie. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a wampirze serce przepełniło się ciepłem, czyżby zaczęło mi na kimś zależeć? Odsunęła się nagle i powiedziała - Bardzo Cię lubię Damonie rzadko kiedy mi się zdarza poczuć nić więzi z osobą, którą znam zaledwie jeden dzień. - Jej twarz była przepełniona radością, ale można było z niej wyczytać, że coś ją gnębiło i tylko udaje, że jest szczęśliwa. Nie spytałem o co chodzi stwierdziłem, że jak będzie chciała to mi powie.
Siedzieliśmy w ciszy już jakieś dobre 20 minut, ale Elena do tej pory nie puściła mojej ręki. Nagle rozbrzmiał się głośny dźwięk dochodzący z mojej kieszeni, wyciągnąłem telefon i spojrzałem na ekran. Dzwonił Stefan.
- Wybacz na chwilkę muszę szybko odebrać - Powiedziałem i odszedłem kawałek po czym odebrałem telefon.
- No Stefanie co Cię skusiło do skontaktowania się ze mną - Spytałem brata.
- Stwierdziłem, że teraz będziesz wstanie mi uwierzyć, że coś się stanie w Mistyc Falls, po drugie sam zaczynam w to wierzyć bo dziewczyna wygląda jak Katherine, ale to nie jest rozmowa na telefon. - Zdenerwowałem się chciałem jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi.
- Dobrze będę zaraz w pensjonacie masz tam na mnie czekać. - warknąłem.
- A Ty masz przyjść sam - ostatnie słowa jakie wypowiedział Stefan i się rozłączył. Co on myśli, że przyszedłbym z Eleną... wróciłem do pięknej brunetki, a ona spojrzała na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami, zaczynałem je co raz bardziej lubić.
- Kto to był? - Spytała po czym wstała i stanęła przede mną.
- Stefan, chce się teraz spotkać - powiedziałem cicho musiałem udawać, że byłem smutny po tym jak brat mnie zostawił  po śmierci rodziców..

- Dobrze Damonie to idź a ja pójdę do mojej przyjaciółki Bonni i tak się chciała dzisiaj ze mną spotkać zobaczymy się potem. - Pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę.

16 marca 2014

Rozdział 4

Jak mówiłam rozdział się pojawi jakoś w weekend i o to jest! mam nadzieje, że jest dalszy sens pisania. liczę na wasze komentarze :))) miłego czytania!

przepraszam, za rozmieszczenie, ale mam coś z kompem i nie mogę tego poprawić.. ;/


 Damon:
O mały włos, a był bym teraz martwy. W ostatniej chwili złapałem lecący w moją stronę kołek. Spojrzałem się na niego, był zrobiony z ciemnego drewna i zdobił go wyryty na nim inicjał A.S. Kto to może być? Zastanawiałem się idąc w stronę wyjścia z tego tajemniczego lasu. Miałem oczy do okoła głowy i wyostrzony słuch.
 - I tak Cię znajdę i zabiję, takie istoty jak Ty nie mogą chodzić po tej ziemi.- Usłyszałem nagle i zacząłem biec w stronę domu Eleny znajdował się teraz najbliżej. Ktoś taki jak ja nigdy się nie boi, ale nie wiedziałem jak ten ktoś wygląda, czy jest tylko nędznym człowiekiem, czy wampirem. Muszę być teraz ostrożny.
 Stałem przed drzwiami zapukałem, ale nikt mi nie otworzył. Dziewczyna pewnie jeszcze śpi więc zacząłem walić z całej siły, no może nie dosłownie z całej siły. Waliłem jak na normalnego człowieka przystało. Nagle drzwi się uchyliły i ujrzałem zaspaną twarz Eleny.   
 - Co Ty tu robisz? - powiedziała patrząc się na mnie jakbym ją na czymś przyłapał.
 - Proszę Cię, Eleno wpuść mnie! - Byłem trochę zdenerwowany nie zawsze atakuje mnie "niewidzialny" morderca strzelający kołkami.
- Dobrze wejdź - Brunetka uchyliła szerzej drzwi. Rozejrzałam się jeszcze czy nikogo podejrzanego nie ma w okolicy i wbiegłem do domu.
- Wszystko w porządku Damonie? - Odwróciłem się w stronę Eleny, która teraz stała za mną. Miała na sobie krótkie szorty i jasną bluzeczkę z krótkim rękawkiem, a jej włosy były lekko potargane. Wyglądała zabawnie i uroczo. Uśmiechnąłem się w duszy do siebie.
- Tak, tak Eleno wszystko w porządku. - machnąłem ręką nie chciałem jej się teraz tłumaczyć, a tym bardziej kłamać. Nie mogłem jej powiedzieć "No wiesz byłem pijany, miałem też zamiar pożywić się na jakiejś dziewczynie, ale zaatakował mnie latający kołek wystrzelony przez "niewdzianego" mordercę wampirów i postanowiłem, że schowam się u Ciebie."
- Skoro tak twierdzisz. - obserwowała mnie, miałem wrażenie, że dalej będzie się wypytywać. - To może mi chociaż powiesz co Cię do mnie sprowadza? - powiedziała po czym skrzyżowała ręce.
- Stęskniłem się, po drugie chciałaś się znowu spotkać - posłałem jej jeden z czarujących uśmiechów. Znowu wyglądała jakbym ją na czymś przyłapał.
- Serio Damonie?! O tej porze postanowiłeś mnie odwiedzić! - Musiałem coś wymyślić.
- Wiesz wieczorami jestem bardzo, bardzo zajęty plus lubię poranne spacerki z pięknymi dziewczynami - spojrzałem na Elenę była lekko zarumieniona.
- Niech Ci będzie - powiedziała zrezygnowana. Kto by odmówił tak przystojnemu wampirowi.
- Usiądź na sobie na kanapie, a ja pójdę się ubrać- Ja powiedziała tak zrobiłem, choć wolałem pójść z nią.

Szliśmy w stronę Mystic Grilla stwierdziłem, że tam będzie bezpiecznie dla mnie i nit mnie nie zaatakuje.
Pogoda dopisywała, a Elena wyglądała niesamowicie. Ubrana była w letnią lawendową sukienkę, a jej kasztanowe długie włosy okrywały jej piękne zgrabne ramiona. Spojrzałem na jej szyję, pomyślałem o tym jakby to było składać na niej delikatne pocałunki złapałem się na tym, że nie pomyślałem o zanurzeniu swoich kłów.. Nie mógłbym jej skrzywdzić..

- Hej Damon bo się w końcu przewrócisz - wyrwała mnie z zamyśleń główna ich bohaterka.
- Hym? co mówiłaś Eleno?
- Mówiłam, że się w końcu przewrócisz - uśmiechnęła się, a ja się zatrzymałem.
- Czemu miałbym się przewrócić mam buta rozwiązanego? - spojrzałem się na swoje buty, ale były zawiązane z powrotem spojrzałem na Elenę, a ona się śmiała, aż nie mogła złapać powietrza. - Eleno! Nie śmiej się ze mnie tylko mi powiedz czemu miałbym się przewrócić - zirytowałem się trochę, a Elena dalej się śmiała - Dobra jeżeli mi nie powiesz o co chodzi, pójdę sobie.
- Tak się przypatrzyłeś na mnie, że nie zwracałeś uwagi jak idziesz - powiedziała rozbawiona. Teraz to ja się lekko zaczerwieniłem. Nie dość, że przyłapała mnie na przyglądaniu się jej to jeszcze zrobiłem z siebie debila. Nic nie powiedziałem tylko ruszyłem do przodu.
- Ej, Damon! Obraziłeś się? - nie odpowiedziałem jej i kierowałem się w stronę Grilla. - Damon nie udawaj, że mnie nie słyszysz! Odwróciłem się w jej stronę stała z spuszczoną głową zrobiło mi się jej szkoda pewnie pomyślała, że serio się obraziłem. Podbiegłem do niej.
- Eleno, przepraszam Cię chodź postawię Ci coś do jedzenia - Odwróciła się do mnie tyłem - Eleno naprawdę Cię przepraszam - stanąłem przed nią a ona miała smutny wyraz twarzy. Przytuliłem ją.
- Żartowałam... - powiedziała w moją kurtkę. Odsunąłem się do niej znowu była rozbawiona.
- Powtórz Eleno. - Co za dziewczyna jak można żartować z Damona Salvatore - Wiesz co Eleno ja myślałem, że naprawdę się na mnie obraziłaś.
- Żartowałam.. Przepraszam, chodź już do tego Grilla jestem trochę głodna.
- Chce buziaka i możemy iść - uśmiechnąłem się do niej, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Dobrze skoro ma to pomóc. - przybliżyła się bardziej do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję. - Powiedziałem pewny siebie, a brunetka przewróciła oczami. Ruszyliśmy dalej.

Wchodziliśmy już Do Mystic Grilla rozejrzałem się po pomieszczeniu i mój wzrok zatrzymał się na moim kochanym bracie. Jak byłem zadowolony tak teraz byłem strasznie wkurzony. Miałem ochotę podejść do niego i skręcić mu kark, a potem go torturować żeby mi powiedział czemu Elena ma związek ze zbliżającym się niebezpieczeństwem.

- Eleno może zabiorę Cię gdzieś za miasto? - Spytałem, a w duszy błagałem żeby się zgodziła.
- No dobrze. - Powiedziała, ale było już za późno na zmianę baru bo w naszą stronę szedł już Stefan...


CZYTANIE=KOMENTOWANIE

13 marca 2014

Rozdział 3.

 Hej! 3 rozdział dodałam szybciej, ponieważ po dzisiejszym spacerze z moją przyjaciółką byłam zrelaksowana i pełna weny! Więc musiałam się szybko zabrać za pisanie:))) Miłego czytania:):***
PROSZĘ O KOMENTOWANIE CHCE WIEDZIEĆ CZY KTOŚ TU JEST<3
Elena:
Ocknęłam się na ciemnym podwórku - leżałam na wilgotnej trawie. Nie przypominam sobie , żebym wychodziła z domu. Dokładnie pamiętałam, że Damon mnie odprowadził wzięłam prysznic i poszłam spać. Wolałabym, żeby ciocia Jenna mnie nie zobaczyła tutaj na dodatek w piżamie, w samym środku nocy. Poszłam więc w kierunku domu i nagle napłynęła gęsta mgła, zmieniając wygląd wszystkiego co mnie do okoła otaczało. Panowała głucha cisza, a światło księżyca oświetlało drzewa i nienaturalnie wydłużało ich cienie. Nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła, bez namysłu ruszyłam w głąb drzew i zarośli. Nie odczuwałam zimna, a ni strachu, który powinien we mnie teraz zagościć. Wciąż szłam. Im wyraźniej słyszałam wołający mnie głos, tym bardziej zmieniał się krajobraz wokół mnie. Może i to był ten sam las w którym bawiłam się z Jeremym w dzieciństwie, ale cienie wykrzywiały jego kształt i uczyniły go groźnym. Nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na zarośla w pobliżu ścieżki lub na to, że gałęzie drzew przypominają szpony potwora. Zaczęłam się bać.
Gdy wydawało mi się, że wołająca mnie osoba znajduję się tuż za rogiem, wołanie dobiegało moich uszów z innej strony. To było jak zabawa w kotka i myszkę. Miałam dość. Zaczęłam biec. Nagle zauważyłam prześwit między krzakami. Ruszyłam w tym kierunku. Gdy wyszłam na otwartą przestrzeń skąd pochodziła smuga światła, ujrzałam przed sobą gęstwinę pełną noży. Zaczęłam się wycofywać, niestety za mną znajdowało się to samo.  Od chwili, gdy się tu znalazłam, straciłam orientacje w terenie. Ściny zwężały się z każdym moim krokiem. Byłam w pułapce z której nie było wyjścia. Kątem oka zauważyłam mała szparkę między dwoma ścianami. Postawiłam wszystko na jedną kartę, wbiegłam z impetem w gęstwinę ostrych noży.
Gdy otworzyłam oczy, znalazłam się na pięknej polanie. Wokół mnie rozciągała się łąka z krzakami czerwonych róż. Niedaleko znajdowała się malutka rzeczka. Powoli wstałam i spojrzałam na siebie żeby sprawdzić jak bardzo jestem poraniona po bliskim spotkaniu ze ścianą pełną noży. Zdziwiłam się. To, co ujrzałam było niewiarygodne. Powinnam mieć rany na całym ciele, albo w ogóle powinnam być już zaginioną dziewczyną, która umarła w lesie obok domu. Ubrana byłam w zwiewną letnią sukienkę koloru purpury. Moje kasztanowe proste włosy swobodnie spływały po moich ramionach. Byłam zdziwiona. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś idzie w moim kierunku
- Eleno, skąd się tu wzięłaś? - Spytał mnie spokojny, ciepły męski głos.
Szybko się obejrzałam za siebie. Przede mną stał nie kto inny jak Damon. Ubrany był w dżinsy i czarną podkoszulkę. Miał boskie ciało i niesamowite rysy twarzy. Chodzący ideał, który na pewno nie będzie mną zainteresowany. Ukłonił się nisko, jak za dawnych czasów, Miał gęste czarne włosy i niebieskie jak morze oczy. Gdy spojrzałam w jego tęczówki, wydawało mi się jakbym w nich tonęła. Poczułam się bezradna i zdezorientowana.
- To ja powinnam się Ciebie spytać skąd ty tu się wziąłeś. - Powiedziałam lekko uśmiechając się do niego.
- Zadałem pierwszy pytanie, króliczku. - Odpowiedział. - Co Cię zagnało do jaskini lwa?
Stanęłam nieruchomo, bojąc się ruszyć. Damon w tym czasie przybliżył się do mnie i natarczywie przyglądał mi się. Poczułam, że robię się cała czerwona na twarzy.
- Dlaczego nazywasz siebie lwem? I dlaczego tu jesteś?
- Stęskniłem się, po drugie chciałaś się znowu spotkać. - powiedział oddalając się w kierunku małej rzeczki. Bezwiednie poszłam za nim.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Eleno, dlaczego tu jesteś?
- Sama nie wiem.. Byłam w niebezpieczeństwie, ale cudem znalazłam się tutaj.. - powiedziałam dość cicho. Jego twarz wykrzywił grymas. Po chwili powiedział szeptem myśląc, że go nie usłyszę.
- Przy mnie nic Ci nie groźni najdroższa.
Doszliśmy do rzeczki. Damon usiadł, stałam przez chwilę, po czym uczyniłam to samo. Siedzieliśmy obok siebie.
- Czyli mówisz, że stęskniłeś się za mną? - spytałam, kładąc się wygodnie na trawie.
- Owszem nawet bardzo się za Tobą stęskniłem. - Powiedział aksamitnym głosem.
- Mhm... - Mruknęłam, było mi dobrze, promienie słońca ogrzewały mnie. Kątem oka spojrzałam na Damona. Zrobił dokładnie to co ja, położył się obok mnie. Ruszyłam ręką i przypadkiem dotknęłam jego dłoni, a on mnie lekko za nią złapał. Poczułam lekki przyjemny dreszcz, który przeszedł mi po całym ciele.Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę. Nagle Damon wstał, a ja za nim.
-  Co się stało? - Spytałam.
- Chodź za mną. - uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy.
Staliśmy przed łąką pełną pełną róż, było one śliczne. Damon Wyciągnął rękę i urwał z pobliskiego krzaka czerwoną różę. Podał mi ją. Ostrożnie ujęłam łodyżkę rośliny. Miał jeden, pojedynczy kolec. Mój umysł nawiedziła myśl, przecież czerwona róża oznacza, miłość, namiętność oraz tęsknotę. Jednak szybko upchnęłam tę myśl na obrzeża mojej podświadomości.
- Dziękuję - Powiedziałam. Damon nie puszczał kwiatka i oboje wpatrywaliśmy się w różę, która była między nami. Ogarnęło mnie dziwne, a zarazem miłe uczucie. Damon przybliżył twarz do mojej i drugą ręką złapał mnie za policzek. Nasze usta dzieliły milimetry. Nagle usłyszałam walenie jakby do drzwi.
Zerwałam się z łóżka jak poparzona, przetarłam ręką zaspane jeszcze oczy. Rozejrzałam się do okoła i dopiero teraz dotarło do mnie, że to był tylko sen. Przez okno dostawały się promienie słońca, które lekko ogrzewały moją twarz. Znowu usłyszałam walenie do drzwi, które wcześniej wyrwało mnie z pięknego snu. Z nie chęcią wstałam z łóżka, wolałam położyć się spać i wrócić do tego przepięknego snu. Założyłam kapcie i zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi a przednimi stał Damon.
- Co ty tu robisz? - Powiedziałam zdziwiona. Przed chwilą mi się śnił, a teraz stoi przed moimi drzwiami.
- Proszę Cię, Eleno wpuść mnie! - Powiedział zdenerwowany i się odwrócił jakby kogoś wypatrywał.
- Dobrze wejdź. - Uchyliłam szerzej drzwi, a on nie wszedł tylko wbiegł.

12 marca 2014

Rozdział 2.

 Dziękuję wam za tak cenne uwagi i mam nadzieje, że ten rozdział wyszedł mi lepiej niż poprzedni. Miłego czytania:))

Damon:
Patrzyłem na Stefana jak na debila, kompletnie zwariował i jeszcze ta jego powaga w głosie, tylko dodać jeszcze tej strasznej muzyczki z horrorów.
- Stefan ten żart Ci się udał, co może się zdarzyć w Mystic Falls, przecież to spokojne miasto - zamyśliłem się. - No chyba, że mowa jest o mnie. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, gdyby ludzie potrafili czytać w myślach uchodziłbym, za jakiegoś zadufanego w sobie człowieka... Śmiem się poprawić, wampira.
- Damonie, cholera, ja nie żartuje! - Powiedział z podniesionym tonem, lubiłem kiedy mój brat się denerwował, był wtedy taki jaki powinien być wampir.
- Dobra Stefanie – Uniosłem ręce w geście pokoju. - Powiedzmy, że mógłbym Ci uwierzyć, ale powiedz mi kochany, czemu mam się przejąć tym, że w Mystic Falls stanie się coś złego? - Spojrzałem na niego, a on spojrzał na mnie, przez chwilę wydawało mi się, jakby nad czymś myślał, szukał powodu, który mnie przekona. Zrobił krok w moim kierunku i stanął przed mną po czym położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Może Bracie, ale nie jestem całkowicie pewny, że przekona Cię dziewczyna. - Mój brat przechodził samego siebie, nie spodziewałem się, że to właśnie on będzie mi proponował ”przekąskę”. Kiedyś wydawałoby mi się to prawdziwe, ale odkąd Lexi zmieniła go w wampira na diecie, nie skrzywdził by nawet mrówki.
- Przepraszam, że co Stefanie? - Zacząłem się śmiać, czułem się, jakbym oglądał dobrą komedię ze Stefanem w roli głównej, tylko popcornu brakowało. - Proponujesz mi ucztę, nie no, nie wierzę, wreszcie wybrałeś życie zgodnie ze swoją naturą. - Poklepałem go po ramieniu.
- Damonie nie mówię o dziewczynie na której będziesz mógł się pożywić. - Spojrzałem na niego pytająco, a on podszedł do barku i wyciągną z niego whisky po czym nalał sobie bursztynowy płyn do szklanki. - Mówiłem o pięknej brunetce, która jak pamiętam ma na imię Elena Gilbert. - Czy ja się właśnie się  przesłyszałem, czy z jego ust wypłynęło imię dziewczyny, która powoduje, że tracę zmysły.
- Co ma z tym wspólnego Elena? I kto Ci powiedział, że stanie się coś złego? - Teraz to ja postanowiłem się napić z trzeźwym umysłem nie przetrawiłbym tego, podszedłem do komody gdzie zostawiłem butelkę Burbonu. Nalałem sobie go do szklanki, ale nie potrzebnie bo jednym łykiem wypiłem całą zawartość butelki i wróciłem z powrotem na miejsce gdzie wcześniej stałem. Stefan stał bez ruchu z głupkowatym wyrazem twarzy. - Pytałem się, nie zamierzasz teraz ze mną o tym rozmawiać?
- Przez cały czas mi nie wierzyłeś i teraz jesteś skłonny do rozmowy? - Odwrócił się w stronę wyjścia posyłając mi wredny uśmieszek.
- Zabiję Cię jeżeli mi nie wyjaśnisz co ma z tym wspólnego Elena! - Wkurzyłem się.
- Nie zrobiłbyś tego, a wiesz dlaczego? Bo nie dowiedziałbyś się niczego, nie miałbyś od kogo. - Miał rację,nie lubiłem, kiedy ktoś ją miał. - A teraz zostawię Cie samego.
- Stefan! - W wampirzym tępię zniknął. - Idiota. - Powiedziałem do pustego pokoju, miałem ochotę się dobrze zabawić, a moje zachcianki nie mogą pozsotać nie spełnione. Postanowiłem poszukać czegoś dobrego na ząb, więc zabrałem ze sobą butelkę burbonu i wyszedłem z domu.
Szedłem chwiejnym krokiem po leśnej dróżce, byłem lekko pijany, ale nadal było mi mało. Przechyliłem butelkę i rozczarowałem się ani jedna kropla nie wypłynęła mi do buzi. Rzuciłęm więc nią obok, a ta rozbiła się o drzewo. Rozejrzałem się dookoła widziałem jedynie drzewa, krzaki nic interesującego. Poszedłem więc przed siebie podgwizdując sobie, nagle usłyszałem jakiś szmer dochodzący gdzieś z krzaków, komu by się chciało o tej porze hasać po lesie. Stałem tak jeszcze przez chwilę dokładnie się nasłuchując nic nie usłyszałem poza chodzącymi sarnami. Zrobiłem krok do przodu i znowu usłyszałem szmer, pobiegłem więc w kierunku skąd wydobywał się dźwięk. Stanąłem przed krzakiem z jagodami, rozejrzałem się, moją uwagę przykuły zdeptane jagody i jedna rękawiczka. Ktoś tu był, okrążyłem jeszcze roślinę i w momencie kiedy się zatrzymałem usłyszałem huk odwróciłem się, a w moim kierunku leciał kołek...

9 marca 2014

Rozdział 1

Jak mówiłam 3 komentarze i pierwszy rozdział.:))) Drugi rozdział dodam również jak pojawią się 3 komentarze chce wiedzieć po prostu czy mam dla kogo pisać:)) uwagi mile widziane już wam nie truję miłego czytania! :)))
Macie piosenkę żeby miło się czytało.  http://www.youtube.com/watch?v=GCdwKhTtNNw&noredirect=1
Damon.
Byłem taki głodny, spragniony krwi i przydarzyła mi się okazja chyba wszechświat mnie wielbi. Kiedy młode dziewczyny się nauczą żeby nie chodzić o tej porze i to jeszcze po lesie. Ale co mnie tak naprawdę to obchodziło. Śledziłem moją ofiarę, trochę się nią bawiłem. Piękny widok młoda niewiasta biegnąca po lesie, a na dodatek taka niezdarna bo upadła. Wykorzystałem to i ją złapałem od tyłu.
- Puść mnie! - zaczęła krzyczeć i szarpać się.- Dobra w sumie trochę mi się nudziło więc ją puściłem pobawię się jeszcze trochę.
- No skoro tak pięknie prosisz – Powiedziałem, a ona pobiegła przed Siebie krzycząc "zostaw mnie w spokoju proszę." Ta część zawsze mnie bawi, naiwne, głupie panny.
- Dobra Damonie koniec zabawy - Mówiłem do siebie i w try miga znalazłem się przed dziewczyną. Darła się, a mnie zaczęło to irytować.
- Przestań krzyczeć, głowa mi już pęka. - Złapałem ją za talię i przyciągnąłem do siebie obnażyłem moje kły już chciałem ją ugryźć, ale zatrzymałem się. Spojrzałem na nią, płakała. Kogoś mi przypominała.
- Wiesz co chyba to twój szczęśliwy dzień nie zamierzam Cię zabijać. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Chyba sobie żartujesz! - Krzyknęła.
- A to jednak chcesz żebym Cie zabił, te dzisiejsze nastolatki są takie niezdecydowane. - Moja twarz szybko zmieniła wygląd już miałem ją ugryźć, ale dziewczyna mi przerwała w duszy się uśmiechnąłem.
- Niee! Przestań! Puść mnie proszę! - Spojrzałem na nią. Cholera naprawdę mi kogoś przypominała.
- No niech pomyślę, dobrze, ale nie będziesz uciekać – Wpłynąłem na nią bo wiadomo puściłbym ją a ona by zaczęła uciekać, a szczerze już mi się nie chciało za nią biegać. Przyglądałem się jej jeszcze chwile i nagle mnie olśniło.
- Katherine czy to Ty?! - Nie mal, że to wykrzyczałem.
- Co ?! Jaka Katherine? - powiedziała przez łzy. Nie no albo usnąłem po dobrej imprezie albo nie wiem zwariowałem.
- To kim Ty jesteś w takim razie?
- Jestem Elena, Elena Gilbert! - Ups, właśnie zdradziłem kim tak naprawdę jestem przypadkowej osobie. A przecież jej teraz nie zabije tym bardziej, że wyglądała jak Katherine. Musiałem jakoś złagodzić sytuację.
- Nie bój się mnie nic Ci nie zrobię, po prostu szedłem za Tobą i się mnie wystraszyłaś nie będziesz pamiętać tego, że próbowałem Cię ugryźć. Jestem normalnym człowiekiem. - Znowu ją zahipnotyzowałem.
- Kim jesteś? i czego chcesz ode mnie? - Powiedziała już spokojnie, ale dalej chyba wystraszona była.
- Jestem Damon Salvatore - Uśmiechnąłem się czarująco....

Elena.

Co za idiota straszy dziewczynę o tej porze. Nie będę się z nim kłócić bo tak naprawdę nie wiem co zamierza ze mną zrobić.
- Więc Damonie, powiedz mi czemu szedłeś za mną cały ten czas?
- Tak piękna dziewczyna nie powinna chodzić sama o tej porze. – Widziałam jak się uśmiechnął nie powiem kolana ugięły się pode mną.
- Poradzę sobie, dziękuję. – Powiedziałam i ruszyłam do przodu. Chciałam jak najszybciej wziąć szybki prysznic i położyć się spać.
- Eleno nie daj się prosić pozwól mi się odprowadzić – Chyba tak łatwo się go nie pozbędę.
- Dobrze Damonie więc chodź. – O dziwo bardzo szybko znalazł się obok mnie. Cała drogę miałam wrażenie, że pożerał mnie wzrokiem. Ale chyba wcale mi to nie przeszkadzało.
- No to jesteśmy. – pokazałam mu ręką na biały dom, światła w domu na szczęście były zgaszone więc ominą mnie pytania cioci Jenny.
- Hym piękny dom.- teraz gdy padło na nas światło pobliskiej latarni zauważyłam, że jest przystojny. Ciemne włosy, niebiesko-zielone oczy, ostre rysy twarzy. Choć ubrany był cały na czarno, ale dodawało mu to uroku na pewno był marzeniem miliony kobiet.
- Kim jest Katherine? - Wyraz jego twarzy się zmienił gdy spytałam się o dziewczynę.
- Starą znajomą jesteś bardzo podobna do niej, pomyliłem Cię z nią zresztą nie ważne – znowu uśmiechnął się w ten swój dziwny sposób, podobało mi się to.
- Skoro tak – Chwilę patrzyliśmy się na siebie, coś iskrzyło między nami, chyba. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Będę już szła jestem trochę zmęczona.
- I trochę brudna. - Brunet pokazał na mnie palcem, faktycznie byłam brudna. Ciuchy nadawały się do wyrzucenia.
- Dobranoc Eleno. - Damon pocałował mnie w policzek, a lekki dreszcz przeszedł mi po ciele. Czułam jak poliki robią się czerwone. Patrzyłam jeszcze na niego jak odchodzi.
- Hej, Damon spotkamy się jeszcze? - Spytałam, bardzo chciałam jeszcze go spotkać coś mnie zafascynowało w nim.
- Może. - posłał mi ten czarujący uśmieszek. Może? To wszystko. Czyli tylko ja byłam nim zainteresowana. Coś zakuło mnie w sercu.

Byłam już w pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie te brudne ciuchy i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele. Tego było mi trzeba. Wzięłam żel, wtarłam go w moje ciało. Opłukałam się, sięgnęłam po ręcznik, starannie się wytarłam i ubrałam w piżamę.
Szybko znalazłam się w łóżku. Leżałam, ale nie mogłam usnąć. Myślałam o Damonie, był strasznie tajemniczy. Obiecuję, że dowiem się o nim czegoś i na pewno go zdobędę. Ziewnęłam i udałam się do krainy snów.

Damon.

Piękna Elena Gilbert. Już na pierwszy rzut oka było widać różnice po między nią a Katherine. Inaczej pachniała, inny ton głosu. Wydawała się dobra, aż za dobra. Miała coś w sobie co mnie do niej ciągnęło. Dość tego myślenia bo głodnieje od tego. Rozejrzałem się po okolicy, ale jedynie co zauważyłem to jakiegoś kota. Cóż przystojniaku dzisiaj musi Ci wystarczyć krew z torebki.
Postanowiłem wrócić do pensjonatu.
Wampirzym tempie znalazłem się w piwnicy i wyciągnąłem woreczek z krwią. Poszedłem do salonu. Było jakoś dziwnie cicho i spokojnie. Przelałem krew do szklanki w tym momencie usłyszałem jakiś huk. Odwróciłem się a drzwi były otwarte.
- Kto sobie robi jaja z mojej osoby, uprzedzam, że pożałujesz tego.- Mówiłem całkiem rozbawiony.
Jednak wolałem pozostać czujny. Rozejrzałem się do o koła niczego jednak nie dostrzegłem. Zacząłem sobie pogwizdywać i wypiłem zawartość szklanki. Wampirzym słuchem usłyszałem, że ktoś idzie w moim kierunku, odwróciłem się.
- Stefan. - Rzuciłem się na brata i przyparłem go do ściany. - Co za miła niespodzianka. Rozumiem rodzinna wizyta.
- Daruj sobie Damonie, nie wróciłem po to by się kłócić. - Nie powiem zaciekawiła mnie obecność młodszego brata, puściłem go. - To co Cię sprowadza do Mystic Falls?
-
Pierw Damonie powiedz co Ty tu robisz? - Spojrzał na mnie, stał prosto ze skrzyżowanymi rękoma.
- Interesy, nuda, i coś tam się jeszcze znajdzie. - Pomyślałem o Elenie, ale nie będę o niej mówił Stefanowi.- Teraz twoja kolej bracie albo inaczej pogadamy.
- Coś złego zdarzy się w
Mystic Falls...



Prolog.

Jestem tu nowa. Mam na Imię Sandra :) Jak widać po wyglądzie bloga jestem Team Delena, ale na wstępie szacunek do fanów Steleny mam. Będę tu pisać swoją własną wizję historii Damona i jego miłości do Eleny. trochę pozmieniam wprowadzę z czasem nowe postacie:)) ale na sam początek wstawię prolog jak się spodoba i będą chociaż trzy komentarze wstawię 1 rozdział oczywiście uwagi wasze są mile widziane:))) miłego czytania!


Elena.
Siedziałam przy barze bawiąc się pustą szklanka. Tak naprawdę nie chciałam tu być. 2 miesiące temu straciłam rodziców i omal sama nie zginęłam. Czuję się jakbym nie mogła się obudź z trwającego koszmaru.
Jedziemy, samochód wpada do wody, tata usiłujący wybić szybę.. ostatnia rzecz jaką widziałam to jego uśmiech. Sama też powinnam z nimi zginąć, ale obudziłam się na brzegu potem znowu straciłam przytomność.
- Hej, Elena co tak sama siedzisz?! - zamyśleń wyrwała mnie Bonnie, była już mocno wstawiona w końcu to jej urodziny, to był powód dla którego siedziałam w Grillu.
- Ja.. piłam drinka i myślałam sobie.. - nie musiałam kończyć bo przyjaciółka już mnie przytuliła dobrze wiedziała co chciałam powiedzieć. Było mi strasznie głupio w końcu to jej urodziny, ale nie panowałam nad swoimi emocjami.
- Tak mi przykro! - widziałam jak cisną jej się łzy do oczu pewnie to skutek wypitego alkoholu.
- Hej Bonnie nie powinnaś się tym zasmucać zwłaszcza kiedy jest twój dzień. Poradzę sobie - uśmiechnęłam się lekko. - Będę już szła chyba sama przesadziłam z tymi drinkami.
Przytuliłam się jeszcze raz do Bonnie i następnie poszłam się pożegnać z resztę przyjaciół.
Szłam sobie przez ulicę cichego, spokojnego Mystic Falls. Czułam jak mi się nogi plątały. Nie wiem czemu, ale wesoło mi było i nuciłam sobie jakąś piosenkę. Skręciłam w leśną drużkę bo tędy miałam szybciej do domu. Poczułam nagle lekki dreszcz, było zimno to pewnie dlatego. Rozejrzałam się do o koła siebie dla pewności, coś mi nie pasowało. Otaczała mnie mgła, a wcześniej jej nie było. Zaczęłam się trząść. Stałam tak jeszcze przez chwilę i ruszyłam do przodu, szłam szybkim krokiem. Wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, ale gdy się odwracałam nikogo za mną nie było. Przyśpieszyłam. Nagle usłyszałam jakiś śmiech. Zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam.
- Cholera - krzyknęłam do siebie zawsze droga którą szłam była krótka, a teraz wydawała się jakby nie miała końca. Znowu usłyszałam śmiech. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale w pewnym momencie się potknęłam. Podniosłam się i nagle coś mnie złapało od tyłu...