Dziękuję wam za tak cenne uwagi i mam nadzieje, że ten rozdział wyszedł mi lepiej niż poprzedni. Miłego czytania:))
Damon:
Patrzyłem na Stefana jak na
debila, kompletnie zwariował i jeszcze ta jego powaga w głosie,
tylko dodać jeszcze tej strasznej muzyczki z horrorów.
- Stefan ten żart Ci się udał, co może się zdarzyć w Mystic Falls, przecież to spokojne miasto - zamyśliłem się. - No chyba, że mowa jest o mnie. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, gdyby ludzie potrafili czytać w myślach uchodziłbym, za jakiegoś zadufanego w sobie człowieka... Śmiem się poprawić, wampira.
- Damonie, cholera, ja nie żartuje! - Powiedział z podniesionym tonem, lubiłem kiedy mój brat się denerwował, był wtedy taki jaki powinien być wampir.
- Dobra Stefanie – Uniosłem ręce w geście pokoju. - Powiedzmy, że mógłbym Ci uwierzyć, ale powiedz mi kochany, czemu mam się przejąć tym, że w Mystic Falls stanie się coś złego? - Spojrzałem na niego, a on spojrzał na mnie, przez chwilę wydawało mi się, jakby nad czymś myślał, szukał powodu, który mnie przekona. Zrobił krok w moim kierunku i stanął przed mną po czym położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Może Bracie, ale nie jestem całkowicie pewny, że przekona Cię dziewczyna. - Mój brat przechodził samego siebie, nie spodziewałem się, że to właśnie on będzie mi proponował ”przekąskę”. Kiedyś wydawałoby mi się to prawdziwe, ale odkąd Lexi zmieniła go w wampira na diecie, nie skrzywdził by nawet mrówki.
- Przepraszam, że co Stefanie? - Zacząłem się śmiać, czułem się, jakbym oglądał dobrą komedię ze Stefanem w roli głównej, tylko popcornu brakowało. - Proponujesz mi ucztę, nie no, nie wierzę, wreszcie wybrałeś życie zgodnie ze swoją naturą. - Poklepałem go po ramieniu.
- Damonie nie mówię o dziewczynie na której będziesz mógł się pożywić. - Spojrzałem na niego pytająco, a on podszedł do barku i wyciągną z niego whisky po czym nalał sobie bursztynowy płyn do szklanki. - Mówiłem o pięknej brunetce, która jak pamiętam ma na imię Elena Gilbert. - Czy ja się właśnie się przesłyszałem, czy z jego ust wypłynęło imię dziewczyny, która powoduje, że tracę zmysły.
- Co ma z tym wspólnego Elena? I kto Ci powiedział, że stanie się coś złego? - Teraz to ja postanowiłem się napić z trzeźwym umysłem nie przetrawiłbym tego, podszedłem do komody gdzie zostawiłem butelkę Burbonu. Nalałem sobie go do szklanki, ale nie potrzebnie bo jednym łykiem wypiłem całą zawartość butelki i wróciłem z powrotem na miejsce gdzie wcześniej stałem. Stefan stał bez ruchu z głupkowatym wyrazem twarzy. - Pytałem się, nie zamierzasz teraz ze mną o tym rozmawiać?
- Przez cały czas mi nie wierzyłeś i teraz jesteś skłonny do rozmowy? - Odwrócił się w stronę wyjścia posyłając mi wredny uśmieszek.
- Zabiję Cię jeżeli mi nie wyjaśnisz co ma z tym wspólnego Elena! - Wkurzyłem się.
- Nie zrobiłbyś tego, a wiesz dlaczego? Bo nie dowiedziałbyś się niczego, nie miałbyś od kogo. - Miał rację,nie lubiłem, kiedy ktoś ją miał. - A teraz zostawię Cie samego.
- Stefan! - W wampirzym tępię zniknął. - Idiota. - Powiedziałem do pustego pokoju, miałem ochotę się dobrze zabawić, a moje zachcianki nie mogą pozsotać nie spełnione. Postanowiłem poszukać czegoś dobrego na ząb, więc zabrałem ze sobą butelkę burbonu i wyszedłem z domu.
- Stefan ten żart Ci się udał, co może się zdarzyć w Mystic Falls, przecież to spokojne miasto - zamyśliłem się. - No chyba, że mowa jest o mnie. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, gdyby ludzie potrafili czytać w myślach uchodziłbym, za jakiegoś zadufanego w sobie człowieka... Śmiem się poprawić, wampira.
- Damonie, cholera, ja nie żartuje! - Powiedział z podniesionym tonem, lubiłem kiedy mój brat się denerwował, był wtedy taki jaki powinien być wampir.
- Dobra Stefanie – Uniosłem ręce w geście pokoju. - Powiedzmy, że mógłbym Ci uwierzyć, ale powiedz mi kochany, czemu mam się przejąć tym, że w Mystic Falls stanie się coś złego? - Spojrzałem na niego, a on spojrzał na mnie, przez chwilę wydawało mi się, jakby nad czymś myślał, szukał powodu, który mnie przekona. Zrobił krok w moim kierunku i stanął przed mną po czym położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Może Bracie, ale nie jestem całkowicie pewny, że przekona Cię dziewczyna. - Mój brat przechodził samego siebie, nie spodziewałem się, że to właśnie on będzie mi proponował ”przekąskę”. Kiedyś wydawałoby mi się to prawdziwe, ale odkąd Lexi zmieniła go w wampira na diecie, nie skrzywdził by nawet mrówki.
- Przepraszam, że co Stefanie? - Zacząłem się śmiać, czułem się, jakbym oglądał dobrą komedię ze Stefanem w roli głównej, tylko popcornu brakowało. - Proponujesz mi ucztę, nie no, nie wierzę, wreszcie wybrałeś życie zgodnie ze swoją naturą. - Poklepałem go po ramieniu.
- Damonie nie mówię o dziewczynie na której będziesz mógł się pożywić. - Spojrzałem na niego pytająco, a on podszedł do barku i wyciągną z niego whisky po czym nalał sobie bursztynowy płyn do szklanki. - Mówiłem o pięknej brunetce, która jak pamiętam ma na imię Elena Gilbert. - Czy ja się właśnie się przesłyszałem, czy z jego ust wypłynęło imię dziewczyny, która powoduje, że tracę zmysły.
- Co ma z tym wspólnego Elena? I kto Ci powiedział, że stanie się coś złego? - Teraz to ja postanowiłem się napić z trzeźwym umysłem nie przetrawiłbym tego, podszedłem do komody gdzie zostawiłem butelkę Burbonu. Nalałem sobie go do szklanki, ale nie potrzebnie bo jednym łykiem wypiłem całą zawartość butelki i wróciłem z powrotem na miejsce gdzie wcześniej stałem. Stefan stał bez ruchu z głupkowatym wyrazem twarzy. - Pytałem się, nie zamierzasz teraz ze mną o tym rozmawiać?
- Przez cały czas mi nie wierzyłeś i teraz jesteś skłonny do rozmowy? - Odwrócił się w stronę wyjścia posyłając mi wredny uśmieszek.
- Zabiję Cię jeżeli mi nie wyjaśnisz co ma z tym wspólnego Elena! - Wkurzyłem się.
- Nie zrobiłbyś tego, a wiesz dlaczego? Bo nie dowiedziałbyś się niczego, nie miałbyś od kogo. - Miał rację,nie lubiłem, kiedy ktoś ją miał. - A teraz zostawię Cie samego.
- Stefan! - W wampirzym tępię zniknął. - Idiota. - Powiedziałem do pustego pokoju, miałem ochotę się dobrze zabawić, a moje zachcianki nie mogą pozsotać nie spełnione. Postanowiłem poszukać czegoś dobrego na ząb, więc zabrałem ze sobą butelkę burbonu i wyszedłem z domu.
Szedłem
chwiejnym krokiem po leśnej dróżce, byłem lekko pijany, ale nadal było mi
mało. Przechyliłem butelkę i rozczarowałem się ani jedna kropla
nie wypłynęła mi do buzi. Rzuciłęm więc nią obok, a ta rozbiła się o drzewo. Rozejrzałem się dookoła widziałem jedynie
drzewa, krzaki nic interesującego. Poszedłem więc przed siebie
podgwizdując sobie, nagle usłyszałem jakiś szmer dochodzący
gdzieś z krzaków, komu by się chciało o tej porze hasać po
lesie. Stałem tak jeszcze przez chwilę dokładnie się nasłuchując
nic nie usłyszałem poza chodzącymi sarnami. Zrobiłem
krok do przodu i znowu usłyszałem szmer, pobiegłem więc w
kierunku skąd wydobywał się dźwięk. Stanąłem przed krzakiem z
jagodami, rozejrzałem się, moją uwagę przykuły zdeptane jagody i
jedna rękawiczka. Ktoś tu był, okrążyłem jeszcze roślinę i w
momencie kiedy się zatrzymałem usłyszałem huk odwróciłem się,
a w moim kierunku leciał kołek...
czekam na kolejny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuń